Przejdź do głównej zawartości

Białystok, Supraśl itd.

W piątek, 3 października, zrobiliśmy sobie krótką wycieczkę do Białegostoku. Miasto swoim charakterem odbiega od wyobrażeń o prowincjonalnych metropoliach, albowiem zostało straszliwie (w 75%) poszkodowane podczas II Wojny Światowej i praktycznie zostało na nowo zbudowane w latach 50-60. XX wieku, dzisiaj przywodząc na myśl np. odbudowę Warszawy. Na szczęście, odbudowano zabytki. Naszym głównym, turystycznym celem był pałac i ogród Branickich, dzisiaj siedziba Uniwersytetu Medycznego. Oczywiście, zwiedziliśmy muzeum medyczne, ale ja byłem szczególnie zainteresowany, spektakularnie zrewitalizowanym, barokowym ogrodem górnym, dzięki któremu, w czasach świetności, pałac i ogród uzyskały miano Podlaskiego Wersalu. Barokowy ogród został zmieniony i zdewastowany już w czasach zaborów, a kompletnych zniszczeń dokonano podczas dwóch światowych wojen XX wieku. Rewaloryzacja została dokonana, na podstawie szczegółowej kwerendy źródeł historycznych, badań archeologicznych i projektów wykonanych przez zespół Ośrodka Ochrony Zabytkowego Krajobrazu w II połowie lat 90. XX wieku, w których jednymi z głównych źródeł ikonograficznych była grafika (sztych) M. Rentza i J. Klemma z około 1752 roku, niedatowany rysunek perspektywiczny Ricaud de Tirregaille'a i przekazy kartograficzne z  1765, 1799, 1807-1808.

Na wycieczkę wziąłem ze sobą tylko jeden aparat, Leica Standard z 1932 roku z radzieckim, szerokokątnym obiektywem Jupiter-12 2.8/35. Ten zestaw pozwala na łatwe i wygodne fotografowanie w turystycznym stylu "snapshot", bez precyzyjnego kadrowania i mierzenia odległości, posługując się hiperfokalną. Aparat załadowałem filmem Fomapan 400, który w zastanych warunkach silnego słońca i prawie bezchmurnego nieba, okazał się się materiałem chyba zbyt czułym, ale pozwolił na przymknięcie obiektywu do przysłony F/11 i użycia czasu 1/100, a nawet 1/200 sekundy, aby zdjęcia z ręki były zawsze ostre.

Jednego błędu nie ustrzegłem się! Na pierwszych trzech kadrach widać przecieki szkodliwego światła. Chociaż nigdy nie ładuję kasety z filmem do aparatu w pełnym świetle i robiłem to w cieniu, pod drzewami, to jednak słoneczne światło było tak silne, że przeniknęło przez szczelinę kasety do jej wnętrza w chwili ładowania filmu do aparatu. Szkoda.

Silne światło słoneczne i skierowany w jego kierunku obiektyw, stworzyły również flary, ale tego typu artefakty na zdjęciach, akurat lubię i uważam za korzystne, dla wyrazu fotograficznego obrazu.

W Białymstoku odwiedziliśmy jeszcze cerkiew św Mikołaja i Rynek i postanowiliśmy zajrzeć do niedalekiego Supraśla, gdzie obok prawosławnej cerkwi i Monasteru, jest znane Muzeum Ikon

Kilka ostatnich klatek zrobiłem już będąc w domu - podczas spaceru z wnuczętami i Misiem, a jedno zdjęcie pokazuje nasz zielony dach w jesiennej szacie. 

Poniżej link do wideo na moim kanale YouTube, a później pojawią się, na moim koncie Instagram.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Leica IIIa z 1939 roku - pierwsze wrażenia

Niedawno, w moje brudne łapy, trafiła kolejna "legenda" - aparat Leica IIIa z 1939 roku, wersja chrom, dostarczona z ciekawym, wysuwanym (składanym) obiektywem Leitz Wetzlar Summar 2/50 z 1935 roku o sześciolistkowej przysłonie, domykającej się do wartości f=12,5 . Aparat jest nieco zniszczony przez dotychczasowe użytkowanie, ale od razu wydawał się być sprawny. Migawka pracuje cicho i gładko, na wszystkich czasach, od 1 s do 1/1000 s . Moje obawy skupił obiektyw. Wydawał się nieco zamglony, ale nie przyjrzałem mu się dokładnie, tylko od razu do aparatu załadowałem film. Byłem bardzo niecierpliwy, chcąc zobaczyć pierwsze zdjęcia.  Aparat okazał się bardzo przyjemny w użyciu, co było dla mnie oczywistością. Sprawna Leica "musi" być przyjemna w użyciu. Może plamka dalmierza powinna być bardziej wyraźna, ale to sprzęt, który ma 86 lat. Sam chciałbym, w jego wieku, cieszyć się podobną sprawnością. Polubimy się. Na pewno! ...

Prezenty i nabytki

Muszę kolejny raz przyznać, że mam mnóstwo szczęścia do ludzi. Okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku, a również później, czas moich urodzin, przyniósł mi wiele radości i życzliwości, a przy tym, sporo ciekawych prezentów w dziedzinie starych aparatów i tradycyjnej fotografii. Na moich półkach pojawiły się nowe (a przecież stare) aparaty, wspaniały obiektyw i mechaniczny samowyzwalacz! Ale zacznijmy po kolei. Najpierw, od Brata, dostałem piękny, praktycznie nieużywany obiektyw Jupiter-11 4/135 w eksportowej wersji "silver" z mocowaniem M42 . Ma wygrawerowany na korpusie napis "Made in USSR" a etykietka na oryginalnym pudełku jest w języku niemieckim. Obiektyw ten, jest zasadniczo kopią obiektywu Sonnar 4/135 produkcji zakładów Carl Zeiss Jena - mam taki z 1957 roku z mocowaniem Exakta . Niektórzy mówią, że radziecka kopia jest lepsza, a jak jest naprawdę, spróbuję niedługo sprawdzić!  W tym samym czasie, sam sobie zrobiłem urodzinowy prezent i na znanym portalu s...

Zlot Pod Kleszczami Kraba 2025 i stare aparaty

Zlot Pod Kleszczami Kraba , dawny Zlot Łodzi Polinezyjskich Proa , jest niezłą okazją dla fotografa, więc jak co roku, wziąłem ze sobą moje "zabytki", zapas materiałów negatywowych i trochę akcesoriów. Do małego plecaka zmieściły się trzy aparaty. To był Rolleiflex Automat z 1938 roku, który właśnie wrócił z naprawy i CLA oraz moje dwie Leiki - Leica Standard z 1932 z radzieckim Jupiterem-12 2.8/35 i Leica IIIa z 1939 roku z Elmarem 3.5/50 z 1935 roku. Dla Rolleiflexa miałem kilka rolek Fomapana 400 , które miałem zamiar naświetlić na ISO100 , bo wielokrotnie słyszałem, że taka procedura daje znakomite rezultaty w tym o wiele mniejsze ziarno. Dla aparatów małoobrazkowych miałem kasety z filmem Fomapan 100 , które zamierzałem naświetlić i wywołać zgodnie z ich czułością nominalną. Dla Elmara z Leicą IIIa i Tessara 3,5/75 w Rolleiflexie , miałem po kilka różnych filtrów, ale w sumie użyłem wyłącznie filtrów żółtych numer 2 .  Ju...