Przejdź do głównej zawartości

Flexaret VI automat - My TLR story #17

Przez długie lata chorowałem na brak TLR, a uważałem je za najlepsze aparaty średnioformatowe, dla amatora, który potrzebuje obrazka 6x6 do tzw. ogólnych zastosowań w tym portretu, krajobrazu, zdjęć ulicznych itd ... A dzisiaj mam ich kilka... Pewnie teraz choruję już na zbieractwo? Jednym z tych długo niezrealizowanych marzeń, był czechosłowacki TLR produkcji zakładów Meopta, czyli Flexaret. Najbardziej podobały mi się modele najnowsze, czyli różniące się od konkurencji kolorem okładzin i designem - automaty VI i VII.

Trafił mi się właśnie model VI w niezłym stanie w szarej okleinie. Wstępny opis i link do źródła był już tam. Technicznie wszystko działa, więc od razu założyłem błonę dla testu. Aparat różni się od innych TLR-ów, również pewnymi szczegółami obsługi - ma dźwignię do ustawienia ostrości, wyposażoną w skalę głębi ostrości, a skala odległości jest określona zarówno w metrach, jak i stopach. W innym miejscu, niż zwykle, jest również spust migawki. W odmienny, niż w innych TLR-ach i dość niewygodny dla mnie sposób otwiera się lupkę powiększającą obraz na matówce. Ważne usprawnienie, to automatyczny licznik klatek i blokada podwójnej ekspozycji - jak zwykle jest coś za coś, czyli nie można świadomie w celach artystycznych, owej podwójnej ekspozycji wykorzystać. Aparat ma możliwość użycia, oprócz błony średnioformatowej typu 120, również filmu "kinowego" szerokości 35 mm, typu 135. Jest do tego specjalny adapter i dość skomplikowana procedura z dodatkowym licznikiem i koniecznością, po wykonaniu 11. zdjęć, ponownego nastawiania głównego licznika. Kiedyś ta możliwość wykorzystania filmu małoobrazkowego, była istotna, bo amatorzy kupowali jeden aparat, do różnych zastosowań. Dzisiaj to nie ma praktycznego sensu, ale oczywiście, hobbysta może i pewnie powinien się w to bawić. Mam specjalny adapter, ale wygląda na to, że ten pochodzi z wersji IV, a nie z VI, chociaż niewykluczone, że będzie współpracował, bo pasuje. Aha, jest jeszcze skórzany futerał w dobrym stanie i dekielek na obiektywy.  

Z kolekcjami aparatów i sprzętu fotograficznego jest tak, że pierwsze znikają w niebycie pudełka, dokumenty sprzedaży i instrukcje obsługi, następne są pogubione dekielki i poprute i sparciałe futerały, które trafiły do śmietników. Aparaty wykonane są z trwałych materiałów, więc istnieją najdłużej, najdłużej działają i są możliwe do naprawienia i utrzymania w niezłej kondycji. Ale "prawdziwi" kolekcjonerzy, najbardziej cenią sobie tzw. "całości", czyli praktycznie nieużywane (w stanie "mint") aparaty w oryginalnych opakowaniach z dokumentami i pewnie jeszcze z certyfikatem, że należały do jakichś znanych osobistości. Według takich kryteriów, nie jestem żadnym kolekcjonerem...

Wracając do mojego Flexareta VI automat i testu zdjęciowego - w praktyce działa podobnie jak inne TLR-y, ale trzeba przez chwilę go poznać i przyzwyczaić się do odmiennych funkcjonalności. A jaki jest efekt? Optyka obiektywu Belar 3,5/80, nie jest rewelacyjna i moim zdaniem ustępuje nieco optyce naszych Startów, a na pewno optyce obiektywu Riken Riconar 3,5/80 z aparatu RicohDiacord, ale może to jest mylne wrażenie, bo zimowe warunki świetlne w jakich fotografowałem, były w zasadzie granicznymi, dla wykonywania zdjęć z ręki i przymknięcie przysłony do wartości 5.6 lub 8 może wiele zmienić, ale klimat tych zdjęć mi się podoba, bo lubię prawie wszystko z moich TLR-ów. Poniżej wypociny z kilku, głównie ciemnych i szarych, zdjęciowych dni.

Tutaj link do short video na moim kanale YouTube

Zapraszam również na mój profil Instagram, gdzie ostatnio materiały pojawiają się szybciej, niż tutaj!

Poniżej widok mojego aparatu Flexaret VI automat i skany z pierwszej rolki błony Fomapan 400 wykonanej przeze mnie tym aparatem:













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolor poza kontrolą

Zastanawiałem się, czy ten wpis powinienem zatytułować " Porażki ...#2 ", czy " Zabawy ...#2 ", więc otrzymał swój indywidualny tytuł. A zaczęło się od tego, że podczas odnawiania jednego z pokojów i robienia porządków w moich "zasobach", znalazłem kasetę z nienaświetlonym, kolorowym filmem małoobrazkowym, dwunastoklatkowym typu 135 . Był to film Konica Centuria Super o nominalnej czułości ISO 100/21 DIN . Zupełnie nie pamiętam, ani skąd, ani kiedy w mojej szufladzie ten film się znalazł. Używałem filmów Konica około 30. lat temu, kiedy brakowało filmów Fuji , które lubiłem najbardziej, lub chciałem nieco zaoszczędzić, bo filmy Konica , były sporo tańsze, ale wtedy były to kasety z ładunkiem 36. a przynajmniej 24. klatki. Możliwe, że ten, od kogoś dostałem, ale naprawdę, nie mam pojęcia, skąd się u mnie wziął. Owe 30 lat temu, używane przeze mnie filmy były nowe, naświetlałem je nominalnie i były wywoływane niezwłocznie po naświetleniu w automacie Fu...

Leica IIIa z 1939 roku - pierwsze wrażenia

Niedawno, w moje brudne łapy, trafiła kolejna "legenda" - aparat Leica IIIa z 1939 roku, wersja chrom, dostarczona z ciekawym, wysuwanym (składanym) obiektywem Leitz Wetzlar Summar 2/50 z 1935 roku o sześciolistkowej przysłonie, domykającej się do wartości f=12,5 . Aparat jest nieco zniszczony przez dotychczasowe użytkowanie, ale od razu wydawał się być sprawny. Migawka pracuje cicho i gładko, na wszystkich czasach, od 1 s do 1/1000 s . Moje obawy skupił obiektyw. Wydawał się nieco zamglony, ale nie przyjrzałem mu się dokładnie, tylko od razu do aparatu załadowałem film. Byłem bardzo niecierpliwy, chcąc zobaczyć pierwsze zdjęcia.  Aparat okazał się bardzo przyjemny w użyciu, co było dla mnie oczywistością. Sprawna Leica "musi" być przyjemna w użyciu. Może plamka dalmierza powinna być bardziej wyraźna, ale to sprzęt, który ma 86 lat. Sam chciałbym, w jego wieku, cieszyć się podobną sprawnością. Polubimy się. Na pewno! ...

Prezenty i nabytki

Muszę kolejny raz przyznać, że mam mnóstwo szczęścia do ludzi. Okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku, a również później, czas moich urodzin, przyniósł mi wiele radości i życzliwości, a przy tym, sporo ciekawych prezentów w dziedzinie starych aparatów i tradycyjnej fotografii. Na moich półkach pojawiły się nowe (a przecież stare) aparaty, wspaniały obiektyw i mechaniczny samowyzwalacz! Ale zacznijmy po kolei. Najpierw, od Brata, dostałem piękny, praktycznie nieużywany obiektyw Jupiter-11 4/135 w eksportowej wersji "silver" z mocowaniem M42 . Ma wygrawerowany na korpusie napis "Made in USSR" a etykietka na oryginalnym pudełku jest w języku niemieckim. Obiektyw ten, jest zasadniczo kopią obiektywu Sonnar 4/135 produkcji zakładów Carl Zeiss Jena - mam taki z 1957 roku z mocowaniem Exakta . Niektórzy mówią, że radziecka kopia jest lepsza, a jak jest naprawdę, spróbuję niedługo sprawdzić!  W tym samym czasie, sam sobie zrobiłem urodzinowy prezent i na znanym portalu s...