Przejdź do głównej zawartości

Snapshots #2 - Voigtlander Kontur

Po pierwszych próbach obiektywu Jupiter-12 z body Leica Standard i bez dodatkowego wizjera dedykowanego do tej ogniskowej, musiałem spróbować jednak tego samego, ale z celownikiem Voigtlander Kontur. Konstrukcja aparatu Leica Standard, nie pozwala na dołożenie w sanki (cold shoe) akcesorium, które nie było specjalnie do niego zaprojektowane, więc sprawdzałem, gdzie mogę zamocować ten wizjer i w końcu, okazało się, że pasuje do Zorki-4 - tam nie opiera się o pokrętło mechanizmu zmiany czasów migawki, ani o nic innego.

Cóż to jest za celownik, ten Kontur? To dość nietypowa konstrukcja i w związku z tym tania i np. dla mnie, bardzo wygodna w użyciu. Celownik jest (uwaga!!!) nieprzezierny, więc nie widać przezeń fotografowanego kadru! W wizjerze widać czarne tło i prześwitujące (podświetlone) ramki - linia ciągła, to granice kadru dla nieskończoności, a linia przerywana, to granice kadru przy fotografowaniu z bliska z odległości 1 m. Po założeniu akcesorium w uchwycie (cold shoe) celujemy używając obydwu oczu. Okiem prawym patrzymy w wizjer/celownik i widzimy ramkę, a okiem lewym widzimy kadrowany obiekt - nasz umysł składa oba obrazy w jeden i w efekcie widzimy kadrowany obiekt w ramce, dostosowanej do ogniskowej obiektywu.

Używając body Zorki-4 z 1966 roku, które okazało się wciąż sprawne (hehe!!!) i obiektywu Jupiter-12 2.8/35 z dedykowanym do tej ogniskowej celownikiem Voigtlander Kontur, mogłem robić zdjęcia korzystając, zarówno z wbudowanego w aparat dalmierza, jak i z ostrości strefowej i hiperfokalnej, posługując się skalą głębi ostrości, na obiektywie.

Takie fotografowanie uliczne, teoretycznie pozwala na ostre i wypoziomowane, a także, dobrze skomponowane kadry. To teoria, bo w praktyce, może być różnie - wszystko zależy od warunków i Twojej, fotograficznej "kondycji" i przyzwyczajeń. Przechodzenie wzrokiem z dalmierza na celownik Kontur, wymaga uwagi i pewnie trochę wprawy i wydłuża czas wyboru kadru i strzelania fotki. Zwykle miałem pokusę, by zamiast zastosować ostrość strefową, czy hiperfokalną, sprawdzić i ustawić ostrość za pomocą dalmierza, a następnie i tak musiałem wrócić do kadrowania przez dodatkowy wizjer. Użycie dalmierza, miało jednak sens, tylko podczas zdjęć z bliska i przy użyciu szerzej otwartego obiektywu! Jeszcze raz przekonałem się, że do "streetu" wolę używać wygodnego i szybkiego aparatu z celownikiem lunetkowym, mając, praktycznie na stałe ustawione parametry czasu otwarcia migawki i wartość przysłony, plus ostrość strefową według skali głębi ostrości.

W sumie, jestem zadowolony z rezultatów, chociaż nie urywają... Znaczy, nie porywają mnie, może poza portretem wnucząt we wnętrzu, gdzie dalmierz naprawdę się przydał, ale przecież, już kiedyś i w gorszych warunkach oświetleniowych, robiłem nie gorsze fotki (!!!) standardowym Industarem-22 3.5/50, prostą Leicą Standard, bez użycia dalmierza! Tak więc, to w dużej mierze, kwestia wprawy i przyzwyczajenia...

Co do body Zorki-4, to rzeczywiście jest sprawne, ale przypomniałem sobie, dlaczego od lat, niewykorzystane stoi na półce. Po prostu, nie lubię, za toporność wykonania mechanizmów - nieprawdą jest, że to kopia Leici i różni się od niej tylko ceną i może kiedyś napiszę o tym więcej. Lubię w niej tylko celownik z dalmierzem - jest naprawdę dobry, jasny i wygodny, nawet dla okularnika.

A co do przyzwyczajenia, które jest podobno drugą naturą człowieka: od kolegi Roberta, dostałem do przetestowania aparat dalmierzowy Canon z lat 50. - kopię aparatu Leica III. Aparat ma obiektyw wyskalowany w stopach angielskich i skala głębi ostrości odnosi się do wartości podanych liczbowo w stopach angielskich. Wszystkie moje obiektywy są wyskalowane w metrach, a wiadomo, że od szkoły podstawowej, nie mierzymy i nie myślimy w piędziach, stopach, łokciach, czy sążniach, tylko w metrach i na tej podstawie oceniamy też odległość "na oko". Aparat ma wbudowany, precyzyjny dalmierz, więc sobie z nim poradzę, ale raczej, ustawianie ostrości strefowej, bez przeliczania i bez pomyłek, może mi się nie udać...

Film Fomapan 400, dla wygody i szybkości, a później wysokiej rozdzielczości, został wywołany i zeskanowany w profesjonalnym labie w Warszawie.

Zapraszam do odwiedzania moich innych miejsc w necie i jednocześnie informuję, że aktualnie trwa nieoficjalna wystawa moich zdjęć w nieformalnej galerii "Na Płocie i na Trytkach".

Poniżej zdjęcia:
Zorki-4 z obiektywem Jupiter-12 2.8/35, celownikiem Voigtlander Kontur oraz, po prawej obiektyw Jupiter-8 + filtr żółty, a po lewej pudełko od celownika.
Przykładowe zdjęcia.
Aparat Canon z obiektywem Canon 3.5/50 wyskalowanym w stopach (feet)
i link do slideshow.
















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Forsowanie Fomapan 400@3200

Niedawno, na pewnej fejsbukowej grupie ujawniłem, że zamierzam naświetlić film negatywowy Fomapan 400 , jako czulszy o trzy działki, czyli na ISO 3200 a następnie, wywołać go forsownie do ISO 3200 w wywoływaczu typu Fomadon R09 . Zaraz podniosły się głosy, że: Po pierwsze, Fomapan 400 , nie nadaje się do forsowania. Ciekawe, dlaczego? Odpowiedzi brak! Po drugie, że efekty będą fatalne, że zadymienie, że ziarno, ale brak odnośników do przykładów... Nikt nie podał przykładów owego fatalnego efektu, za to jeden z kolegów, przysłał mi prywatnie link do swojego folderu z tak naświetlonymi i wywołanymi zdjęciami - zastrzegając, że ziarno duże i że nie bardzo podoba mu się rezultat. Mnie jego zdjęcia się bardzo spodobały, więc postanowiłem powtórzyć jego procedurę. Jako uwagę główną, trzeba podać, że puryści uważają wywołanie forsowne za błąd! Według zasad rzemiosła, bo nie sztuki (!!!), negatyw należy naświetlić nominalnie, lub lekko (o pół działki?) prześwietlić i wywołać zgodnie z zalec

Powstanie Warszawskie 1944 – Wspomnienie o moim Ojcu w 80. rocznicę "Godziny W"

Postanowiłem, by w 80. rocznicę "Godziny W" opublikować, tutaj na blogu, oraz szczególnie, na kanale YouTube , skromny, fotograficzny projekt, jako wspomnienie o moim Tacie, uczestniku Powstania Warszawskiego . W każdym z kluczowych miejsc, które kojarzę z Jego opowieścią o Powstaniu, od 1 sierpnia do 2 października 1944, chciałem zrobić po jednym zdjęciu, aparatem, który do niego należał. Długo wzbraniałem się, przed samodzielnym występem przed kamerą, obawiając się, że wypadnę, „jak Biden podczas debaty z Trumpem”, ale ostatecznie zdecydowałem się, na to, więc powstał zarówno film, jak i zdjęcia i dodatkowo slideshow, jako trailer promocyjny . Nie będę dłużej opisywał filmu, nie podam też opisów zdjęć, bo wydaje mi się, że film powie więcej i lepiej o całej koncepcji na wspomnienie i historii, którą chciałem przedstawić. Generalnie, chodziło mi o to, aby historia, nie umierała wraz z człowiekiem, a w dużej mierze, tak właśnie się dzieje. Tutaj link do biogr

Kolor poza kontrolą

Zastanawiałem się, czy ten wpis powinienem zatytułować " Porażki ...#2 ", czy " Zabawy ...#2 ", więc otrzymał swój indywidualny tytuł. A zaczęło się od tego, że podczas odnawiania jednego z pokojów i robienia porządków w moich "zasobach", znalazłem kasetę z nienaświetlonym, kolorowym filmem małoobrazkowym, dwunastoklatkowym typu 135 . Był to film Konica Centuria Super o nominalnej czułości ISO 100/21 DIN . Zupełnie nie pamiętam, ani skąd, ani kiedy w mojej szufladzie ten film się znalazł. Używałem filmów Konica około 30. lat temu, kiedy brakowało filmów Fuji , które lubiłem najbardziej, lub chciałem nieco zaoszczędzić, bo filmy Konica , były sporo tańsze, ale wtedy były to kasety z ładunkiem 36. a przynajmniej 24. klatki. Możliwe, że ten, od kogoś dostałem, ale naprawdę, nie mam pojęcia, skąd się u mnie wziął. Owe 30 lat temu, używane przeze mnie filmy były nowe, naświetlałem je nominalnie i były wywoływane niezwłocznie po naświetleniu w automacie Fu