Przejdź do głównej zawartości

My TLR story #7 czyli testuję Yashica Mat - 124 G

W ramach mojej skromnej działalności on line, udaje mi się nawiązywać fajne znajomości, które dość często przenoszą się również do realnego życia. Tym razem, chodzi o prywatną korespondencję z autorem vloga na kanale YouTube, Analog Foto Pasja, znanego również w społeczności Facebooka, m. in. jako Kamera Muzeum Nowicki, zamieszkałego w Niemczech, Przemka Nowickiego. Z Przemkiem, rozmawialiśmy m. in. o tym, że lubię średnioformatowe lustrzanki dwuobiektywowe, ale mam największy sentyment do moich wspomnień o krótkim epizodzie pracy z Rolleicordem, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Przemek obiecał mi, że da mi sposobność zmierzenia się z którymś z TLR-ów o podobnych właściwościach, do znanego mi z młodości Rolleicorda. Po dłuższym czasie i kilku zmianach akcji, oraz wyborach aparatu, nadarzyła się wreszcie okazja, że jeden z aparatów z ogromnej (ponad 1000 eksponatów?) kolekcji Przemka, bezpośrednio po serwisie, trafił w moje ręce. Była to piękna, japońska Yashica Mat -124 G. Aparat nieco nowszy, ale będący jakby klonem, lepszego brata Rolleicorda, czyli aparatu Rolleiflex.

Starałem się, nie nastawiać, przed rozpoczęciem pracy z Yashicą Mat -124 G, ale to tylko łatwo tak powiedzieć. Oczywiście, po otrzymaniu informacji, że aparat jest już w drodze, wzrastała moja niecierpliwość i jasne, że kiedy już paczka dotarła, to "unboxing" musiał wywołać u mnie efekt "WOW!!!". Aparat ma w zestawie ładnie wyglądający, czarny, dwuczęściowy futerał. W zestawie nie było paska, ani dekielka do obiektywów, ale sam aparat jest naprawdę piękny! I zachowany w bardzo dobrym, może nawet doskonałym, stanie wizualnym. Od razu otrzymałem też instrukcje, dotyczące zasad użytkowania, więc mogłem załadować do niej swoją pierwszą błonę. Pierwsza błona, jest u mnie trochę "na straty", bo muszę zaznajomić się z nowym aparatem, bo w sumie nie wiem, co mogę schrzanić. Druga, powinna być już naświetlona całkowicie prawidłowo.

Myślałem, żeby najpierw podać garść danych o tym aparacie, ale one są dostępne w internecie, więc będę opisywał, głównie, moje własne wrażenia. Napisałem już, że aparat jest, naprawdę, bardzo ładny, ale też bardzo solidnie wykonany, o czym świadczy np. jego masa – bez futerału waży około 1050 g. Dla porównania, masa mojej Reflekty II, to 879 g, a Starta-B 835 g. Bardzo podoba mi się jasny wizjer tego aparatu, prawdopodobnie jest to dzięki jasnemu obiektywowi celowniczemu Yashinon 2.8/80 i jasnej matówce z soczewką Fresnela (czyt. "frenela") i czerwonymi liniami pomocniczymi, prowadnicami, które wspomagają poziomowanie/pionowanie kadru. Dzięki temu, kadrowanie jest naprawdę bardzo przyjemne. Do tego, otwieranie kominka, nie wymaga używania siły i odbezpieczania żadnych zaczepów – wystarczy kominek lekko pociągnąć za pokrywę, do góry. Podobnie otwieranie dużej i jasnej lupy w wizjerze – wystarczy lekko nacisnąć przednią klapkę kominka. Składanie lupki i kominka jest równie łatwe i intuicyjne, odbywa się bez użycia siły – to wszystko, dzięki doskonale zaprojektowanym i wykonanym sprężynkom. Aparat ma naciąg migawki i licznik klatek, sprzężony z korbką, jaką mogliśmy widzieć w luksusowych Rolleiflexach. W związku z tym, nie ma potrzeby sprawdzania numeru klatki w okienku w tylnej klapie aparatu – zresztą tego okienka tam nie ma. Ładowanie błony jest proste i intuicyjne. Znajdziecie sporo filmów, na YouTube, które ilustrują ten proces, więc nie będę tego szczegółowo opisywał. Wspomnę tylko, że Yashica Mat - 124 G, ma możliwość używania, zamiennie, błon typu 120 (12 klatek 6x6) i błon typu 220 (24 klatki 6x6) i wymaga wstępnego ustawienia odpowiednich opcji w aparacie, a następnie korzystania z odpowiednich, wewnętrznych znaków startowych, odmiennych dla tych filmów. Mnie się to bardzo podoba, jak i skopiowany z Rolleiflexa sposób ustawiania czasów migawki (Copal SV, 1/500 s – 1 s i B) pokrętłem po prawej stronie obiektywów i wartości przysłony (f3,5 - f32) pokrętłem po lewej stronie, a ustawione wartości, są widoczne, od góry w specjalnym okienku, na obudowie obiektywu celowniczego – bardzo wygodne rozwiązanie! Obiektyw celowniczy, to Yashinon 2.8/80, ale obiektyw zdjęciowy, jest o bardziej typowych, dla większości TLR-ów, parametrach - Yashinon 3.5/80.

Generalnie, praca z Yashicą Mat -124 G, jest bardzo przyjemna. Wszystkie pokrętła, pokrywa wizjera, otwieranie lupki, kadrowanie, naciąg filmu, blokowanie i odblokowanie spustu migawki, ustawianie wartości czasu otwarcia migawki i wartości przysłony, pracują lekko i z właściwym oporem. To jest naprawdę, wysokiej klasy sprzęt.

Niedogodności i wady?

Yashica Mat -124 G, jest wyposażona w światłomierz zasilany baterią 1,3 V, ale o ile mi wiadomo, baterie te nie są już produkowane. Wielkością pasują baterie 1,5 V, ale nie zaleca się ich stosowania, więc światłomierz, podczas całego testu był nieczynny i nie można było go sprawdzić. To, dla mnie, jest niewielka niedogodność, bo używam zewnętrznego światłomierza ręcznego, a ostatnio, częściej odpowiedniej aplikacji w smartfonie.
W zaleceniach i ostrzeżeniach użytkowych było, żeby „nie pstrykać” aparatem i nie kręcić korbką naciągu, „na sucho”, bo to może powodować uszkodzenie licznika. Jeśli chcesz się pobawić tym aparatem, to załóż do niego błonę, lub przynajmniej papier ochronny z zużytej błony!

Za prawdziwą wadę można uznać, że nie można bezpiecznie używać samowyzwalacza, w który jest wyposażona migawka tego aparatu. Czasami, samowyzwalacz jest przydatny i właśnie dlatego się go w aparatach montuje – tutaj jest podobno bardzo kiepski i łatwo powoduje awarie migawki, więc nie ryzykowałem i zastosowałem się do zaleceń i ostrzeżeń właściciela i serwisanta – trochę żałuję!

Moje własne błędy?

Tak jak napisałem, pierwsza rolka błony, jest u mnie „na straty”, czyli na zapoznanie się z aparatem. Wydawało się, że wszystko będzie OK, ale podczas odkręcania śruby statywu, niechcący odkręciłem pokrętło zamykające tylną klapę aparatu, która się delikatnie otworzyła, co spowodowało reset licznika i straciłem w sumie trzy klatki na tej błonie. No i rozmycie spowodowane próbą robienia zdjęć z ręki z czasem migawki dłuższym od 1/30 s - trudno było spodziewać się cudów i zdjęcie jest nieostre...

Podsumowanie:

Nie spodziewaj się, że kiedy zaczniesz robić zdjęcia lepszym aparatem, niż którykolwiek, kiedykolwiek używałeś wcześniej, to nagle twoje zdjęcia staną się lepsze. Nic z tych rzeczy! Aparat zrobi tylko takie zdjęcia, na jakie pozwolisz mu ty sam i jego techniczne ograniczenia. Moje zdjęcia, będące efektem krótkiej pracy z aparatem Yashica Mat - 124 G, to po prostu moje zdjęcia, moje motywy i moja estetyka! Ale sposób pracy i obcowanie z tym aparatem, to prawdziwa przyjemność. O jasnym i wygodnym wizjerze już wcześniej pisałem. O pięknym i solidnym wykończeniu, również. Do tego naciąg korbką, licznik klatek, wygodna kontrola parametrów, wygoda użytkowania, skopiowane z Rolleiflexa!

Obiektyw zdjęciowy Yashinon 3.5/80, jest ostry i przyjemnie rysuje - miałem okazję go używać w trudnych warunkach oświetleniowych, więc raczej z szeroko otwartą przysłoną. Niektóre części aparatu zostały wykonane z plastiku, ale to absolutnie nie razi, ani nie tworzy wrażenia tandety - aparat, jest naprawdę sprzętem bardzo przyzwoitej, można rzec, wysokiej klasy! Bardzo bym chciał mieć taki aparat na swojej półce, do własnego użytkowania, ale ograniczają mnie skromne finanse emeryta. Aparaty Yashica Mat - 124 G utrzymują dość wysokie ceny, a za tę jakość trzeba zapłacić ponad 2000 PLN, ale polecam go każdemu, kto szuka średnioformatowego TLR 6x6 niezłej klasy, do użytku na długie lata. No cóż, dzięki uprzejmości Przemka, mogłem, przynajmniej przez dłuższą chwilę, bawić się tym pięknym aparatem, za co jestem mu bardzo wdzięczny - dziękuję!!!

*

Serdecznie zapraszam, do odwiedzania również moich innych miejsc w sieci.

*

Poniżej zdjęcia aparatu Yashica Mat - 124 G, przykładowe efekty pracy i link do slideshow na YouTube:


 

 


 

Komentarze

  1. Super aparat i udane kadry, gratuluję!
    Mam pierwszą wersję Mata i bardzo sobie chwalę. Szczególnie w porównaniu ze Startami czy Flexaretami różnica jest ogromna.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam porównania z Flexaretem, bo nie mam go na półce, ale jeżeli chodzi o Starta, to uderza wrażenie, że priorytetem przy jego produkcji, była oszczędność materiałów. Flexaret, przynajmniej na zdjęciach z netu, wgląda bardziej atrakcyjnie od Starta, ale podobno optycznie, to obiektyw Starta w niczym mu nie ustępuje. Fajna jest moja Reflekta II - ładna i bardziej solidna od Starta, ale to wciąż podobna klasa. Za to, Yashica może z powodzeniem konkurować jakością z niemieckimi pierwowzorami.
      Dziękuję i pozdrawiam
      Robert

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy Smena 8, to "s**t camera"?

Na fejsbukowych forach i grupach, poświęconych fotografii analogowej, spotykam częste opinie, że radzieckie aparaty fotograficzne, Lubitel , Zenit , a w szczególności Smena , są nic nie wartym złomem i nie należy w ogóle brać ich pod uwagę w wyborze sprzętu do fotografii na filmie. Czy to prawda? Co ja o tym sądzę? Przede wszystkim, najpierw, zastanawiając się nad tym, czy w ogóle zająć się fotografią na filmie, powinniśmy wiedzieć, czego szukamy w tej dziedzinie. Mój wybór jest prosty: nie zamierzam robić zdjęć najlepszych na świecie, nie zamierzam równać się z fotograficznymi sławami, chcę robić swoje zdjęcia, po swojemu , chcę bawić się fotografią, podobnie, jak bawiłem się w czasach mojego dzieciństwa i młodości, próbując, najlepiej jak potrafię, przekazać emocje i treści, które ważne są, dla mnie, dzisiaj . Radzieckie aparaty fotograficzne, były nieodłączną częścią tamtej rzeczywistości. Dla niektórych z nas, w biednych czasach Żelaznej Kurtyny, radziecki aparat Zenit , był szcz

Rolleiflex!!! Czyli: My TLR Story #10

Kultowy aparat w moich rękach! Moim marzeniem, było móc robić zdjęcia tym aparatem, albo którymś modelem z tej wytwórni. Zawsze aparaty Rolleiflex i Rolleicord , były poza moim zasięgiem. Kilka tygodni temu, pojawiła się możliwość długoterminowego wypożyczenia przedwojennego Rolleiflexa . To Rolleiflex Automat 6x6 - Model RF 111A z obiektywem Carl Zeiss Jena Tessar 3.5/75 ( Rolleiflex Automat Model 2 i tutaj ) z 1938 roku!  Aparat, pomimo słusznego wieku, jest w pięknym stanie i w stu procentach sprawny! Ma również piękny, skórzany futerał. Praca Rolleiflexem , jest bardzo przyjemna - matówkowy wizjer z prowadnicami, jest jasny, chociaż lupa mogłaby być większa, w powojennych modelach to poprawiono, ale ustawianie ostrości bardziej zależy od wzroku fotografa i każda osoba używająca okularów , jak ja, może mieć z tym kłopot.  Ustawianie czasów otwarcia migawki i przysłony realizowane jest dwoma pokrętłami po bokach obiektywów, a wartości ustawionych parametrów widać w okienku od

Forsowanie Fomapan 400@3200

Niedawno, na pewnej fejsbukowej grupie ujawniłem, że zamierzam naświetlić film negatywowy Fomapan 400 , jako czulszy o trzy działki, czyli na ISO 3200 a następnie, wywołać go forsownie do ISO 3200 w wywoływaczu typu Fomadon R09 . Zaraz podniosły się głosy, że: Po pierwsze, Fomapan 400 , nie nadaje się do forsowania. Ciekawe, dlaczego? Odpowiedzi brak! Po drugie, że efekty będą fatalne, że zadymienie, że ziarno, ale brak odnośników do przykładów... Nikt nie podał przykładów owego fatalnego efektu, za to jeden z kolegów, przysłał mi prywatnie link do swojego folderu z tak naświetlonymi i wywołanymi zdjęciami - zastrzegając, że ziarno duże i że nie bardzo podoba mu się rezultat. Mnie jego zdjęcia się bardzo spodobały, więc postanowiłem powtórzyć jego procedurę. Jako uwagę główną, trzeba podać, że puryści uważają wywołanie forsowne za błąd! Według zasad rzemiosła, bo nie sztuki (!!!), negatyw należy naświetlić nominalnie, lub lekko (o pół działki?) prześwietlić i wywołać zgodnie z zalec