Przejdź do głównej zawartości

Arkadia (Obiektyw Leitz Elmar 3,5/50 #2 & My TLR Story #21)

Korzystając z pięknej, wiosennej aury, postanowiliśmy odwiedzić ponownie jedną z turystycznych atrakcji Ziemi Łowickiej, a mianowicie Park Romantyczny Arkadia. Specjalnie pojechaliśmy tam poza weekendem, aby uniknąć dużej liczby zwiedzajacych, a także dzięki możliwości odwiedzenia parku z naszym psem.

Tak więc, w słoneczny wtorek, 25 marca 2025 roku, odwiedziliśmy historyczny park Heleny Radziwiłłowej, który powstał w ostatnich dekadach XVIII wieku, jako "angielski", krajobrazowy ogród sentymentalny, później zmieniony, zgodnie z nowymi modami w ogród o charakterze romantycznym. Dzisiaj wyróżnia się zachowanym oryginalnym układem wodnym i architekturą ogrodowych pawilonów - np. klasycystycznej świątyni Diany i innych budowli "programowych" w stylach historyzujących i tych stworzonych w formie sztucznych ruin, a także symbolicznego grobu J.-J. Rousseau, na wyspie topolowej, które pierwotnie miały skłaniać do zadumy nad tajemnicą życia i śmierci. Niestety, ale zachowany starodrzew nie odzwierciedla już pierwotnego układu parku - drzewa są sporo młodsze od samego założenia, a ostatnie egzemplarze, np. pomnikowy dąb, mogące pamiętać czasy świetności ogrodu, właśnie dokonują żywota. 

Podczas zwiedzania Arkadii, chłonęliśmy piękno wczesnowiosennej aury i próbowałem sobie odświeżyć wiedzę zdobytą podczas studiów podyplomowych, zwłaszcza, że niedługo czeka mnie poprowadzenie wykładu z zakresu historii osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej sztuki ogrodowej, dla słuchaczy kursu aranżacji ogrodów w jednej z prywatnych szkół.

Ale co z fotografią? Na wycieczkę wziąłem ze sobą dwa aparaty. Pierwszy z nich to moja ulubiona Leica Standard, tym razem, po raz pierwszy z oryginalnym Elmarem 3,5/50 z 1935 roku. Drugim był średnioformatowy TLR Ricoh Diacord. Oba załadowane Fomapanem 200 w wersjach małoobrazkowej 135 i średnioformatowej 120. Użycie jednakowej czułości materiałów uprościło pomiar światła, a warunki były naprawdę świetne i raczej stałe, ze względu na brak wyraźnego zachmurzenia.

Zachowywałem się, jak przeciętny, fotografujący turysta (pomimo tego, że park jest mi dobrze znany, postępowałem bez zarysowanego planu) próbujący robić zdjęcia w miejscach, które wydają się mu atrakcyjne, ze względu na motyw i ciekawe oświetlenie - tak, jakbym widział je po raz pierwszy w życiu. Pod wpływem impulsu i bieżących emocji, kierowałem obiektywy moich aparatów, głównie w kierunku parkowych budowli i wody omijając, jako główne motywy, nieulistnione jeszcze po zimie, drzewa. Świadomie ominąłem też jedną z głównych atrakcji parku, kamienny łuk, który ze względów bezpieczeństwa zwiedzających, został zagrodzony płotkiem.

Efektów z aparatu Ricoh Diacord spodziewałem się. Powinny być technicznie dobre - obiektyw jest sprawdzony, ma powłoki antyodblaskowe i został dodatkowo uzbrojony w filtr żółty nr 2. O wiele większą tajemnicą był dla mnie oryginalny Leitz Elmar 3,5/50. Postanowiłem pozostawić go bez filtra, korzystając z jego oryginalnej, niepowlekanej optyki. Nie użyłem również dalmierza ustawiając, tak jak najbardziej lubię, ostrość strefową, przy użyciu wyłącznie przysłony o wartości 6,3. Uzyskane efekty bardzo mi się podobają, co przekonuje mnie do szerokiego stosowania tego obiektywu w moim przyszłym fotografowaniu. Mam do kompletu zarówno oryginalne, wkręcany filtr żółty nr 2, nakładany filtr Anty UV i Duto, oraz kilka innych, stosowanych przeze mnie wcześniej z radzieckim Industarem-22, które również zostaną użyte w razie potrzeby. Pełniejsza recenzja, a raczej opis wrażeń z użycia tego obiektywu z pierwszą rolką filmu znajdzie się tu na blogu wkrótce - w nowym artykule.

Zapraszam również, do zaglądania tam!

Poniżej fotka, którą zrobiła mi Kasia i kilka zdjęć z Parku Arkadia, których nie opiszę, albowiem wszystko jest już w tekście powyżej, a format zdradza, którym z aparatów zostały wykonane:

 

 







 

 

 







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powstanie Warszawskie 1944 – Wspomnienie o moim Ojcu w 80. rocznicę "Godziny W"

Postanowiłem, by w 80. rocznicę "Godziny W" opublikować, tutaj na blogu, oraz szczególnie, na kanale YouTube , skromny, fotograficzny projekt, jako wspomnienie o moim Tacie, uczestniku Powstania Warszawskiego . W każdym z kluczowych miejsc, które kojarzę z Jego opowieścią o Powstaniu, od 1 sierpnia do 2 października 1944, chciałem zrobić po jednym zdjęciu, aparatem, który do niego należał. Długo wzbraniałem się, przed samodzielnym występem przed kamerą, obawiając się, że wypadnę, „jak Biden podczas debaty z Trumpem”, ale ostatecznie zdecydowałem się, na to, więc powstał zarówno film, jak i zdjęcia i dodatkowo slideshow, jako trailer promocyjny . Nie będę dłużej opisywał filmu, nie podam też opisów zdjęć, bo wydaje mi się, że film powie więcej i lepiej o całej koncepcji na wspomnienie i historii, którą chciałem przedstawić. Generalnie, chodziło mi o to, aby historia, nie umierała wraz z człowiekiem, a w dużej mierze, tak właśnie się dzieje. Tutaj link do biogr...

Kolor poza kontrolą

Zastanawiałem się, czy ten wpis powinienem zatytułować " Porażki ...#2 ", czy " Zabawy ...#2 ", więc otrzymał swój indywidualny tytuł. A zaczęło się od tego, że podczas odnawiania jednego z pokojów i robienia porządków w moich "zasobach", znalazłem kasetę z nienaświetlonym, kolorowym filmem małoobrazkowym, dwunastoklatkowym typu 135 . Był to film Konica Centuria Super o nominalnej czułości ISO 100/21 DIN . Zupełnie nie pamiętam, ani skąd, ani kiedy w mojej szufladzie ten film się znalazł. Używałem filmów Konica około 30. lat temu, kiedy brakowało filmów Fuji , które lubiłem najbardziej, lub chciałem nieco zaoszczędzić, bo filmy Konica , były sporo tańsze, ale wtedy były to kasety z ładunkiem 36. a przynajmniej 24. klatki. Możliwe, że ten, od kogoś dostałem, ale naprawdę, nie mam pojęcia, skąd się u mnie wziął. Owe 30 lat temu, używane przeze mnie filmy były nowe, naświetlałem je nominalnie i były wywoływane niezwłocznie po naświetleniu w automacie Fu...

Zlot Pod Kleszczami Kraba 2024 widziany starymi aparatami

Tytuł nieco na wyrost, albowiem, pomimo tego, że wziąłem ze sobą trzy aparaty, w tym dwa przedwojenne, to uzyskałem zdjęcia tylko z jednego - najmłodszego aparatu.  To była Exakta VX500 , wyprodukowana między 1969 , a 1972 rokiem. Wziąłem dla niej kilka obiektywów, ale zadowalające zdjęcia uzyskałem z doskonałego Tessara 2.8/50 w wersji "zebra" z lat 1970-1975 , czyli dokładnie z tego samego czasu. Miałem wyraźnie trudności z ustawieniem ostrości, dla długich ogniskowych - jedno zdjęcie, bardzo miękkie ze srebrnego Sonnara 4/135 z 1957 roku, otwiera skromną galerię poniżej. Zwraca uwagę, nierównomierne naświetlenie niektórych kadrów - lewa strona kadru, jest jaśniejsza od prawej - migawka zwalnia i aparat wymaga smarowania i regulacji. Tutaj przeszkodą może być wysokość emerytury, więc najpierw spróbuję wpuścić, do mechanizmu migawki, kroplę oleju maszynowego, znanym już sobie sposobem, sprawdzonym w mojej Exakcie II . Używałem wyłącznie kominka, jako wizjera, dlatego ws...