Przejdź do głównej zawartości

Radziecki Voigtlander, czyli My TLR story #19

Tytułowy, radziecki Voigtlander, to oczywiście Lubitel-2. Zarówno wersja bakelitowego Voigtlander Brillant V6 pseudo TLR, jak i późniejsza wersja Brillant V6 Focussing, doczekały się radzieckich kopii. Pierwszą z nich był GOMZ Komsomolec, drugą zaś LOMO Lubitel, o czym pisałem już wcześniej

Kiedy pojawił się u mnie oryginalny, bakelitowy Voigtlander Brillant V6 w wersji z 1937/1951 roku, kolega znany, między innymi, z kapitalnego bloga o fotografii, zaproponował, że podaruje mi swojego Lubitela. Oczywiście, chętnie przyjmę wszystko, co wiąże się z tradycyjną fotografią, a w szczególności sprawne aparaty i tą drogą przekazuję mu wyrazy głębokiej wdzięczności, albowiem aparat nie tylko jest sprawny, ale również uzyskałem z niego bardzo przyjemne, technicznie i nie tylko, zdjęcia. 

Aparat Lubitel-2, jako się rzekło, jest klonem niemieckiego Voigtlandera Brillant V6 Focussing i widać to, już na pierwszy rzut oka. W odróżnieniu do poprzedniej wersji Brillant V6, ma on sprzężone, za pomocą zębatki, oba (celowniczy i zdjęciowy) obiektywy, co czyni go funkcjonalnie lustrzanką dwuobiektywową. Został wyposażony w obiektyw zdjęciowy T-22 4,5/75, który jest trypletem. Tego samego rodzaju obiektywy, ale o ogniskowej 45 mm były stosowane również w pierwszych powojennych aparatach Smena. Cechuje je niezła ostrość i ładna plastyka, zwłaszcza po przymknięciu przysłony do wartości 5,6 i 8. Aparat ma migawkę centralną, z zakresem czasów 1/15-1/250 s i B, wyposażoną również w samowyzwalacz - znaną z aparatów Smena. Jest również gniazdo synchronizacji z lampami błyskowymi i gniazdo dla wężyka spustowego. Aparat nie posiada licznika klatek, ani blokady podwójnej ekspozycji. Wizjer w formie kominka z dużym celownikiem lustrzanym, jest wyposażony w małą, rozkładaną lupkę i coś w rodzaju rastra, do precyzyjnego ustawiania ostrości. Mój egzemplarz nie ma futerału, ani zestawu dwóch filtrów przechowywanych we wbudowanej w boczną ściankę kasetce. Nie ma też metalowych klamerek do zawieszenia paska, ale to chyba łatwo dorobić.

To jest prosty i tani aparat, dla młodzieży i amatorów, trudno więc porównywać go do profesjonalnego sprzętu i nie zamierzam tego robić. Ale rzuciły mi się w oczy pewne wady, które z obowiązku powinienem opisać. Pierwsza, to niewygodne rozmieszczenie dźwigni ustawień czasu migawki i przysłony. Druga to zbyt bliskie, po naciągnięciu migawki, wzajemne położenie dźwigni naciągu i spustu migawki, które może powodować pomyłki, np. mimowolne blokowanie dźwigni naciągu podczas wykonywania zdjęcia itp. Trzecia, to zbyt mała lupka celownicza i matowy "niby raster"/krążek na środku wizjera, który jednak nie pozwolił mi na precyzyjne ustawienie ostrości w jednym z kadrów. Oczywiście, z pokorą przyjmę sugestię, że to moje starcze oczy były przyczyną niepowodzenia, jak w przypadku zdjęć ze Starta-66. Pomijając cechy, które mogłem określić jako wady, udało mi się uzyskać kilka przyjemnych kadrów, zapewne dzięki świetnym warunkom oświetleniowym, na jakie w większości trafiłem. 

Wszystkim, którzy nie poszukują w fotografii na filmie "tego samego, co w cyfrowej, tylko na filmie"*, szczerze polecam ten prosty aparat. Jego niewątpliwą zaletą jest niewielka masa i średni format 6x6, przy całkiem przyzwoitej, jak na młodzieżowy aparat, optyce. Jest ich wciąż sporo na rynku, więc można znaleźć takie w niezbyt wysokiej cenie. Aparat pozwoli bawić się fotografią tradycyjną, jak to wyglądało dziesiątki lat temu, kiedy młodzież zajmowała się tym w szkolnych kółkach zainteresowań - samodzielnie określając warunki oświetleniowe, parametry ekspozycji, wybierając odpowiednie kadry, następnie wywołując w koreksie błony i filmy, a w końcu wykonując w ciemni, pod powiększalnikiem, powiększenia na papierze, bo właśnie na tym polega ta cała zabawa w fotografowanie starymi aparatami...

Zapraszam na mój Instagram i w inne miejsca w sieci!

Tutaj link do short video na moim kanale YouTube.

Poniżej widok aparatu i zdjęcia z pierwszej, testowej rolki błony Fomapan 400, wykonane aparatem Lubitel-2 w kolejności odwrotnej o tej na błonie - zdjęcie ostatnie, czyli pierwsze, ma nietrafioną ostrość:

















____
*) Zawsze, kiedy czytam, że ktoś poszukuje aparatu analogowego, który wszystko (pomiar światła i ustawienie parametrów ekspozycji) zrobi automatycznie, zastanawiam się, co jest atrakcyjnego w takim fotografowaniu, że koniecznie trzeba porzucić smartfon, dla analogowej małpki? Moda? Czytam w komentarzach, że zbyt skomplikowany (raczej zbyt prosty!) aparat analogowy, może powodować zniechęcenie, po nieudanych próbach. Naprawdę??? Chwilowe i drobne niepowodzenia, nie budują doświadczenia, a jedynie frustrację??? Byłem święcie przekonany, że główną zaletą i atrakcją fotografowania na filmie, jest świadome i samodzielne uczestniczenie w całym procesie - myliłem się?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Leica IIIa z 1939 roku - pierwsze wrażenia

Niedawno, w moje brudne łapy, trafiła kolejna "legenda" - aparat Leica IIIa z 1939 roku, wersja chrom, dostarczona z ciekawym, wysuwanym (składanym) obiektywem Leitz Wetzlar Summar 2/50 z 1935 roku o sześciolistkowej przysłonie, domykającej się do wartości f=12,5 . Aparat jest nieco zniszczony przez dotychczasowe użytkowanie, ale od razu wydawał się być sprawny. Migawka pracuje cicho i gładko, na wszystkich czasach, od 1 s do 1/1000 s . Moje obawy skupił obiektyw. Wydawał się nieco zamglony, ale nie przyjrzałem mu się dokładnie, tylko od razu do aparatu załadowałem film. Byłem bardzo niecierpliwy, chcąc zobaczyć pierwsze zdjęcia.  Aparat okazał się bardzo przyjemny w użyciu, co było dla mnie oczywistością. Sprawna Leica "musi" być przyjemna w użyciu. Może plamka dalmierza powinna być bardziej wyraźna, ale to sprzęt, który ma 86 lat. Sam chciałbym, w jego wieku, cieszyć się podobną sprawnością. Polubimy się. Na pewno! ...

Prezenty i nabytki

Muszę kolejny raz przyznać, że mam mnóstwo szczęścia do ludzi. Okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku, a również później, czas moich urodzin, przyniósł mi wiele radości i życzliwości, a przy tym, sporo ciekawych prezentów w dziedzinie starych aparatów i tradycyjnej fotografii. Na moich półkach pojawiły się nowe (a przecież stare) aparaty, wspaniały obiektyw i mechaniczny samowyzwalacz! Ale zacznijmy po kolei. Najpierw, od Brata, dostałem piękny, praktycznie nieużywany obiektyw Jupiter-11 4/135 w eksportowej wersji "silver" z mocowaniem M42 . Ma wygrawerowany na korpusie napis "Made in USSR" a etykietka na oryginalnym pudełku jest w języku niemieckim. Obiektyw ten, jest zasadniczo kopią obiektywu Sonnar 4/135 produkcji zakładów Carl Zeiss Jena - mam taki z 1957 roku z mocowaniem Exakta . Niektórzy mówią, że radziecka kopia jest lepsza, a jak jest naprawdę, spróbuję niedługo sprawdzić!  W tym samym czasie, sam sobie zrobiłem urodzinowy prezent i na znanym portalu s...

Zlot Pod Kleszczami Kraba 2025 i stare aparaty

Zlot Pod Kleszczami Kraba , dawny Zlot Łodzi Polinezyjskich Proa , jest niezłą okazją dla fotografa, więc jak co roku, wziąłem ze sobą moje "zabytki", zapas materiałów negatywowych i trochę akcesoriów. Do małego plecaka zmieściły się trzy aparaty. To był Rolleiflex Automat z 1938 roku, który właśnie wrócił z naprawy i CLA oraz moje dwie Leiki - Leica Standard z 1932 z radzieckim Jupiterem-12 2.8/35 i Leica IIIa z 1939 roku z Elmarem 3.5/50 z 1935 roku. Dla Rolleiflexa miałem kilka rolek Fomapana 400 , które miałem zamiar naświetlić na ISO100 , bo wielokrotnie słyszałem, że taka procedura daje znakomite rezultaty w tym o wiele mniejsze ziarno. Dla aparatów małoobrazkowych miałem kasety z filmem Fomapan 100 , które zamierzałem naświetlić i wywołać zgodnie z ich czułością nominalną. Dla Elmara z Leicą IIIa i Tessara 3,5/75 w Rolleiflexie , miałem po kilka różnych filtrów, ale w sumie użyłem wyłącznie filtrów żółtych numer 2 .  Ju...