Od mojej córki i zięcia, dostałem prezent - mały, prosty aparacik Agfa Synchro Box, na błonę zwojową typu 120, robiący 8 zdjęć w formacie 6x9. Aparaty tego typu były produkowane w latach 1949-1957 i były kontynuacją przedwojennej serii aparatów Agfa Box z dodaniem synchronizacji ze spaleniowymi lampami błyskowymi - na górnej części obudowy aparatu, są widoczne dwa punkty kontaktowe. Aparat miał sprawny mechanizm migawki, jednak wieloletnie przechowywanie w niesprzyjających warunkach pozostawiło na nim swoje ślady - zamglenie szkieł i rdza wewnątrz puszki. Mimo tego postanowiłem natychmiast załadować do niego film i wypróbować aparat w plenerze. Gnany ciekawością, nie spodziewając się rewelacyjnych efektów.
Aparat jest bardzo prostą, prostopadłościenną skrzynką z zewnętrzną osłoną obiektywu, prymitywnym mechanizmem migawki (czas otwarcia około 1/30 s i B) dwiema wartościami przysłony 11 i 16 oraz filtrem żółtym i dwoma lustrzanymi (brillant) celownikami do formatów pionowego i poziomego. Wewnątrz znajduje się wyjmowany karkas do prowadzenia błony światłoczułej z jednosoczewkowym (meniscus) obiektywem o stałej nastawie ostrości od 3 m do nieskończoności.
Użyłem błony Fomapan 200, z którą już kiedyś miałem złe doświadczenia, ale po prostu, taki materiał miałem u siebie w szufladzie. Pierwsze zdjęcia zrobiłem w naszym ogrodzie w dość dobrych warunkach i kontrastowym świetle słonecznym. Nie byłbym sobą, gdybym nie zachował się niepoprawnie i celowo nie skierowałbym obiektywu aparatu w kierunku słońca, spodziewając się flar. Obiektywy z tamtych czasów, wybitnie nie lubią takiego traktowania i dają wtedy ogromne rozbłyski i tego właśnie się spodziewałem. Kolejne zdjęcia zrobiłem w centrum Warszawy w okolicach kościoła, w którym kiedyś mnie ochrzczono - tym razem dzień był raczej pochmurny i światło było mało kontrastowe.W ten sposób, na moje zdjęcia zrobione tym aparatem, nałożyły się różne niedoskonałości i błędy, co nadało im bardzo specyficzny charakter. Aby przyspieszyć wgląd w nie, natychmiast po zrobieniu ostatniego kadru, zaniosłem błonę do labu i zanim z Warszawy wróciłem do domu, miałem już na poczcie e-mail zeskanowany materiał.
W czasach popularności aparatów typu box, jakość obiektywów i uzyskiwanych obrazów, nie były najważniejszymi z kryteriów, dla których je wybierano. Najważniejsza była prostota i taniość. Pozytywy na papierze uzyskiwano, jako odbitki stykowe (1:1) w kopioramach, na papierze chlorowym, naświetlane światłem naturalnym lub sztucznym, bez użycia powiększalnika, co bardzo przyspieszało i czyniło najtańszym i najprostszym, cały proces. Próbowano spopularyzować je w latach 30. XX wieku m. in. wśród młodzieży. Warto tu wspomnieć chociażby niemiecki aparat box 6x9, produkowany przez firmę Zeiss Ikon w Stuttgarcie, pod nazwą Baldur, pochodzącą od imienia ówczesnego szefa nazistowskiej organizacji młodzieżowej Hitlerjugend, Baldura von Schirach. Boxy były popularne również w Polsce przedwojennej i już po Drugiej Wojnie Światowej w latach 50-60.
Dzisiaj, ze zdjęć wykonywanych prostymi boxami, robimy skany w dużej rozdzielczości i narzekamy na ich jakość, że nieostre, że poruszone z powodu długiego czasu otwarcia migawki, a przecież ich twórcom, zupełnie nie o to chodziło! Na stykowych odbitkach 1:1 w formacie 6x9, nie można było dostrzec większości produkowanych przez proste obiektywy niedoskonałości, ani rys, ani tym bardziej ziarna materiałów światłoczułych. Najważniejsza była możliwość szybkiego i taniego, samodzielnego uzyskania zdjęć, bez posługiwania się skomplikowanym pomiarem warunków oświetleniowych, ani drogiej ciemni. Dzisiaj oczekujemy doskonałości, pomijając ograniczone możliwości tamtego sprzętu.
Co dostałem, jako rezultat mojej pierwszej próby Agfa Synchro Box? Osiem, nieostrych i mało kontrastowych, z powodu zabrudzeń szkieł, zdjęć z rysami, spowodowanymi zablokowaną i zardzewiałą rolką ślizgu i z "czarnym deszczem", skutkiem reakcji drobinek rdzy z emulsją światłoczułą Fomapana 200, a i rozległą flarą, na kadrze zrobionym pod światło słoneczne. Po co? Ani fotograficzni puryści, ani perfekcjoniści, nie zaakceptują żadnego z tych zdjęć! Ale nie dla nich są te obrazy. To są zapisy stanu aparatu, przechowywanego latami w nieodpowiednich warunkach wilgotnej piwnicy lub strychu, czyli jego historii, mojego wyboru materiału światłoczułego, który zaowocował "czarnym deszczem" i moich wyborów tematów i kadrów, podczas takich, a nie innych warunków pogodowych. Przywodzą mi na myśl pewne, widziane kiedyś przeze mnie collage, złożone z niedoskonałych, pożółkłych, uszkodzonych i poplamionych zdjęć i skrawków papieru, gdzie przypadek i celowe zestawienia, tworzyły nowe emocjonalne znaczenia i treści, zacierając konkretne, fotografowane obrazy, co w kontakcie z nimi tworzyło wrażenie obcowania z tajemnicą, niedostępną dla zwykłego wzroku i doskonałych sprzętów optycznych. Lubię je!
Box Camera Revolution, to nazwa pewnej grupy na portalu Flickr, dla fotografów zawodowych i amatorów. Znalazłem ją kiedyś, poszukując takich właśnie klimatów. Są tam zdjęcia z boxów, niektóre zadziwiająco dobrej jakości, ale i wiele tych, wspaniale ujawniających prostotę, wręcz prymitywność zastosowanej optyki. Zachęcam do oglądania. Swoją fascynację taką właśnie estetyką, zawarłem w wyborze, którego dokonałem podczas przygotowania mojej drugiej broszury ze zdjęciami pt. "Czar starych szkieł" - są tam między innymi zdjęcia zrobione moim Zeiss Ikon Box Tengor 54/2 6x9 z 1934 roku, który wyraźnie ma wadę optyczną, albowiem nie ostrzy w zakresie od 8 m do nieskończoności.
Jak zwykle, serdecznie zapraszam do odwiedzania innych moich miejsc w sieci.
Poniżej zdjęcia mojego Agfa Synchro Box oraz nieobrobione skany z próbnej rolki, takie, jakimi są, a na koniec zdjęcie pierwszej strony broszury "Czar starych szkieł":
Youtube short video clip: https://youtube.com/shorts/OQydXUrujlk?si=GAb7TAfW1RsNSdGw
OdpowiedzUsuń