Przejdź do głównej zawartości

Dziwne urządzenie ...

Kilka tygodni temu, na moim Facebooku, pokazałem cztery zdjęcia i zadałem pytanie: co to jest za przyrząd i do czego służy?

Właśnie przyszedł czas, na rozwikłanie tej zagadki i podanie prawidłowej odpowiedzi:

Na zdjęciach jest przystawka do reprodukcji i zdjęć makro, zaprojektowana i własnoręcznie wykonana w latach 60. przez mojego Ojca, specjalnie do używania z aparatem Leica Standard, który był w jego posiadaniu. Wbrew pozorom, nie jest ona kopią podobnych przystawek produkowanych przez firmę Leitz, specjalnie do tych aparatów. Z prostego powodu - Ojciec mógł je widzieć, najwyżej, na ilustracjach w książkach o fotografii, bądź znać z reklamowych folderów - tych ostatnich, nigdy u niego nie widziałem. Przypuszczam więc, że była to jego własna inwencja, zwłaszcza, że jego urządzenie, nie przypomina zbytnio urządzeń fabrycznych firmy Leitz - podobna jest jedynie zasada działania. 

Przez wiele lat, mój Ojciec pracował na Politechnice Warszawskiej. Oprócz swoich zwykłych obowiązków, podejmował liczne, dodatkowe zlecenia. Od ile pamiętam, w tamtych latach, był gościem w domu - budował hamownię silników lotniczych w Łodzi, albo prowadził badania, nad silnikiem okrętowym w laboratorium przy ulicy Narbutta w Warszawie. Za to ostatnie zadanie, zespół badawczy i konstrukcyjny otrzymał III nagrodę w konkursie Mistrz Techniki w 1968 roku... Podczas tych zleceń, Ojciec podejmował się zadań kreślarskich, ale też konstrukcyjnych i graficznych. Te ostatnie, to były np. projekty grafiki do urządzeń pomiarowych, czyli tarcze i skale liniowe z naniesionymi podziałkami i wartościami liczbowymi, które były częścią autorskiego przedsięwzięcia tworzonego przez zespół. W pracy, przy projektach graficznych, szybko zaczął korzystać z fotografii, do czego służyła mu jego Leica Standard, do której sam zaprojektował i wykonał opisywane tu urządzenie. Prace fotograficzne wykonywał nocami w domu - czasami mu w tym towarzyszyłem, wtedy jednak tylko się przyglądałem. Ostatni raz, przystawka została jednak użyta przeze mnie w 1984 roku, podczas wykonywania reprodukcji, do mojej pracy dyplomowej, na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego w warszawskiej ASP.

Kilka słów o właściwościach tego dziwnego urządzenia:

Przystawka jest wykonana głównie z aluminium, które było możliwe do uzyskania wśród odpadów, czyli były to fragmenty blachy i kształtowników aluminiowych, różnych wymiarów, blachy nierdzewnej, stalowej oraz szklanej matówki. Konstrukcja pozwala na ścisłe zamontowanie body aparatu Leica Standard, na elemencie ruchomym-przesuwnym w miejscu na wprost otworu na obiektyw. Obok aparatu jest zamontowany tubus z matówką do ustawiania ostrości. Ustawianie ostrości wymaga zastosowania dodatkowej lupy powiększającej obraz na matówce. Od drugiej strony elementu stałego w miejscu z zamontowanym gwintowanym (M39) elementem mocującym, jest wkręcany obiektyw aparatu. 

Urządzenie montuje się i używa, na dwa sposoby:
1. Przykręca się je do standardowego statywu, za pomocą gwintowanego (3/8", czyli tzw. stary gwint) gniazda po jednej stronie urządzenia, co pozwala na ustawienie go wraz z aparatem pionowo i pod różnymi kątami w celu wykonywania zdjęć makro.
2. Mocuje się je do statywu podstawy radzieckiego powiększalnika TPU-1 ZTK z 1954 roku , za pomocą jego własnego zamocowania - wtedy urządzenie jest zamocowane poziomo i służy do wykonywania reprodukcji.

Bez dodatkowych pierścieni makro, urządzenie pozwala na zbliżenie aparatu ze standardowym obiektywem 50mm, na około 35cm od fotografowanego obiektu, czyli na około 1/3 minimalnej odległości, uzyskując pokrycie kadru circa 15cm x 9 cm. Istnieje możliwość dodania kolejnych pierścieni makro i jeszcze bardziej zbliżyć aparat do fotografowanego obiektu, ale w moich zbiorach po ojcu, takie pierścienie nie zachowały się i nie pamiętam, aby były kiedykolwiek używane. Być może, nie było takiej potrzeby?

Podczas pracy, w celu zapewnienia odpowiedniego oświetlenia fotografowanego obiektu, urządzenie było uzupełniane dwiema lampami z silnymi żarówkami fotograficznymi, co zapewniało wystarczające, równomierne oświetlenie niewielkiego kadru.

Podsumowując, chciałbym napisać kilka słów o prawdopodobnych motywach i intencjach przyświecających powstaniu tej dziwnej przystawki, do aparatu niebędącego zaprojektowanym do pracy, jako kamera makro i reprodukcyjna. Mój ojciec, na przełomie lat 50. i 60. sprzedał swoją dwuobiektywową lustrzankę Reflekta II i kupił Leicę Standard - z przeznaczeniem do zdjęć amatorskich, rodzinnych migawek "snapshot" i głównie tak ją wykorzystywał, ale na pewno, nie zamierzał wykorzystywać jej do zadań profesjonalnych. Do tego skłoniły go okoliczności. Na początku lat 60. w komunistycznej Polsce, w czasach ogólnego niedoboru i reglamentacji większości towarów wyższego rzędu, kupno jednoobiektywowej lustrzanki z dodatkowym wyposażeniem do reprodukcji, było poza jego zasięgiem. Oczywiście, myślał, wskazując mi ją jako przykład, o Exakcie, która była dedykowana profesjonalistom, m. in. dzięki produkowanej specjalnie dla niej, ogromnej ilości dodatkowego wyposażenia, do fotografii reprodukcyjnej, makrofotografii i fotografii mikroskopowej, ale skończyło się na marzeniach. Prościej, a na pewno taniej, było zaprojektować i wykonać urządzenie, które rozszerzy możliwości aparatu, który już posiadał i tak właśnie zrobił! Nie było to żadną herezją, wszak renomowana firma Leitz, producent kultowych aparatów Leica z dalmierzem i bez, również proponowała tego typu, fabryczne rozszerzenia, dla własnych aparatów.

.

Serdecznie zapraszam, do śledzenia i odwiedzania również innych moich miejsc w sieci ...

.

Poniżej zamieszczam zdjęcia dziwnego urządzenia, czyli przystawki makro-reprodukcyjnej, zaprojektowanej i własnoręcznie wykonanej przez mojego Ojca, również zdjęcia w pracy, jako przystawki makro (zamontowanej na zwykłym statywie) i reprodukcyjnej (zamontowanej do statywu podstawy powiększalnika) oraz skromnych przykładów jej zastosowania - reprodukcje z użyciem obiektywu Industar-22 i makro z użyciem obiektywu Jupiter-8 na filmie Rollei RPX400:






















Komentarze

  1. Bardzo sprytne urządzenie. Trochę toporne, ale w tamtych ponurych czasach, każda innowacja była na wagę złota. Poza tym liczy się efekt!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toporne, bo jest wykonane z dostępnych materiałów odpadowych, przy użyciu skromnego zestawu narzędzi.
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam,
      Robert

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Powstanie Warszawskie 1944 – Wspomnienie o moim Ojcu w 80. rocznicę "Godziny W"

Postanowiłem, by w 80. rocznicę "Godziny W" opublikować, tutaj na blogu, oraz szczególnie, na kanale YouTube , skromny, fotograficzny projekt, jako wspomnienie o moim Tacie, uczestniku Powstania Warszawskiego . W każdym z kluczowych miejsc, które kojarzę z Jego opowieścią o Powstaniu, od 1 sierpnia do 2 października 1944, chciałem zrobić po jednym zdjęciu, aparatem, który do niego należał. Długo wzbraniałem się, przed samodzielnym występem przed kamerą, obawiając się, że wypadnę, „jak Biden podczas debaty z Trumpem”, ale ostatecznie zdecydowałem się, na to, więc powstał zarówno film, jak i zdjęcia i dodatkowo slideshow, jako trailer promocyjny . Nie będę dłużej opisywał filmu, nie podam też opisów zdjęć, bo wydaje mi się, że film powie więcej i lepiej o całej koncepcji na wspomnienie i historii, którą chciałem przedstawić. Generalnie, chodziło mi o to, aby historia, nie umierała wraz z człowiekiem, a w dużej mierze, tak właśnie się dzieje. Tutaj link do biogr...

Kolor poza kontrolą

Zastanawiałem się, czy ten wpis powinienem zatytułować " Porażki ...#2 ", czy " Zabawy ...#2 ", więc otrzymał swój indywidualny tytuł. A zaczęło się od tego, że podczas odnawiania jednego z pokojów i robienia porządków w moich "zasobach", znalazłem kasetę z nienaświetlonym, kolorowym filmem małoobrazkowym, dwunastoklatkowym typu 135 . Był to film Konica Centuria Super o nominalnej czułości ISO 100/21 DIN . Zupełnie nie pamiętam, ani skąd, ani kiedy w mojej szufladzie ten film się znalazł. Używałem filmów Konica około 30. lat temu, kiedy brakowało filmów Fuji , które lubiłem najbardziej, lub chciałem nieco zaoszczędzić, bo filmy Konica , były sporo tańsze, ale wtedy były to kasety z ładunkiem 36. a przynajmniej 24. klatki. Możliwe, że ten, od kogoś dostałem, ale naprawdę, nie mam pojęcia, skąd się u mnie wziął. Owe 30 lat temu, używane przeze mnie filmy były nowe, naświetlałem je nominalnie i były wywoływane niezwłocznie po naświetleniu w automacie Fu...

Zlot Pod Kleszczami Kraba 2024 widziany starymi aparatami

Tytuł nieco na wyrost, albowiem, pomimo tego, że wziąłem ze sobą trzy aparaty, w tym dwa przedwojenne, to uzyskałem zdjęcia tylko z jednego - najmłodszego aparatu.  To była Exakta VX500 , wyprodukowana między 1969 , a 1972 rokiem. Wziąłem dla niej kilka obiektywów, ale zadowalające zdjęcia uzyskałem z doskonałego Tessara 2.8/50 w wersji "zebra" z lat 1970-1975 , czyli dokładnie z tego samego czasu. Miałem wyraźnie trudności z ustawieniem ostrości, dla długich ogniskowych - jedno zdjęcie, bardzo miękkie ze srebrnego Sonnara 4/135 z 1957 roku, otwiera skromną galerię poniżej. Zwraca uwagę, nierównomierne naświetlenie niektórych kadrów - lewa strona kadru, jest jaśniejsza od prawej - migawka zwalnia i aparat wymaga smarowania i regulacji. Tutaj przeszkodą może być wysokość emerytury, więc najpierw spróbuję wpuścić, do mechanizmu migawki, kroplę oleju maszynowego, znanym już sobie sposobem, sprawdzonym w mojej Exakcie II . Używałem wyłącznie kominka, jako wizjera, dlatego ws...