Przejdź do głównej zawartości

Belca Beltica #2

O tym, małym i dość niezwykłym aparaciku pisałem już wcześniej, ale dopiero teraz udało mi się go ponownie przetestować, po czyszczeniu obiektywu i regulacjach mechanizmu czasów migawki, które przeprowadził nieoceniony kolega, Łukasz.

Po naprawie, Łukasz zrobił Belticą przynajmniej jedną rolkę filmu - widziałem jedno, może dwa zdjęcia z tego filmu, technicznie bardzo dobre zresztą, ale przecież musiałem aparat przetestować samodzielnie. Akurat tak się złożyło, że mogłem ponownie go użyć dopiero w ciemnym i mglistym listopadzie. Podobno, listopad w tym roku był rekordowy, pod względem liczby dni pochmurnych - przez większość czasu, było naprawdę ciemno i ponuro. Ponownie, zakładając fotografowanie z ręki, musiałem użyć negatywu o czułości 400 ISO i zastosować wywołanie forsowne z przesunięciem o dwie działki do ISO 1600 - czyli drastycznie zwiększyć ziarno. Do tego, najczęściej używałem przysłon f2.9 - f5.6 przy których, aparatem bez dalmierza, trudniej złapać dokładną ostrość, i czasów migawki 1/25 - 1/50, przy których łatwiej niechcący poruszyć aparatem. Warunki zapowiadały się trudne.

Belca Beltica, to aparat dość specyficzny. Jego obsługa, dla osób przyzwyczajonych do współczesnej techniki, która pewne sprawy ułatwia i wręcz ukrywa przed fotografem, może stanowić pewne wyzwanie, zwłaszcza, jeżeli chodzi o ciut skomplikowaną procedurę. Spróbuję ją opisać:

1. Do Beltici stosuje się małoobrazkowy film 35 mm (typu 135) w kasecie, ale należy przygotować wystającą z kasety czołówkę filmu, przez symetryczne jej przycięcie w kształcie wierzchołka wydłużonego trójkąta, lub trapezu równoramiennego - fabrycznie przyciętej czołówki filmu, nie da się założyć na szpulkę odbiorczą w aparacie.

2. Aparat ma składany mieszek, na którym jest zamocowany obiektyw wraz z migawką. Przed rozpoczęciem wykonywania zdjęć, należy otworzyć klapkę mieszka z obiektywem, naciskając przycisk, po prawej stronie wizjera w górnej części aparatu.

3. Należy przesunąć film o kolejną klatkę, czyli wcisnąć przycisk w dolnej części korpusu obok pokrętła po prawej stronie, następnie przekręcić tym pokrętłem, zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara - do oporu.

4. Wybrać motyw do zdjęcia, zmierzyć światło (światłomierzem, aplikacją w smartfonie, albo według tabeli naświetleń) i odległość (dalmierzem, krokami, na oko?) i ustawić tę odległość, na obiektywie oraz na korektorze paralaksy, zintegrowanym z wizjerem aparatu.

5. Należy ustawić parametry ekspozycji, czyli wartości przysłony i czasu otwarcia migawki - nie powinno się ustawiać czasu otwarcia migawki po jej naciągnięciu - szczególnie dotyczy migawki Cludor.

6. Należy naciągnąć migawkę.

7. Teraz można już zrobić zdjęcie, czyli wycelować aparatem i nacisnąć spust migawki - przycisk, po lewej stronie wizjera w górnej części aparatu.

8. Dla ochrony obiektywu, należy zamknąć klapkę obiektywu, czyli złożyć mieszek. Mój egzemplarz Beltica, jest wyposażony w obiektyw E. Ludwig Meritar 2.9/50 i zamykanie mieszka nie wymaga dodatkowej uwagi. Aparaty wyposażone w obiektywy Carl Zeiss Jena Tessar 2.8/50 wymagają, by przed zamknięciem klapki z mieszkiem, wkręcić obiektyw całkowicie, do pozycji "nieskończoność" - w przeciwnym razie, podczas zamykania, obiektyw będzie zawadzał o korpus aparatu - w efekcie  można uszkodzić obiektyw i/lub klapkę i jej mechanizm.

Dla każdego zdjęcia, procedura odbywa się od nowa, od punktu 2 do 8... Robiąc kilka lub więcej zdjęć w krótkim czasie, można pominąć pkty 2 i 8, otwieranie i zamykanie mieszka, pozostawiając mieszek w pozycji otwartej.

Jak więc wygląda fotografowanie aparatem Belca Beltica, czy to jest przyjemne i jakie są rezultaty? Przede wszystkim, używanie go wymaga trochę więcej uwagi i skupienia, niż robienie zdjęć np. moją Leicą Standard, która również nie ma wbudowanego dalmierza. Koniecznie, trzeba pamiętać o zachowaniu kolejności procedury, bo zapomnienie o jednym z punktów, może skutkować błędem. Aparat nie ma blokady podwójnej ekspozycji i zawsze, przed każdym kolejnym zdjęciem, należy przesunąć film o kolejną klatkę. W mojej Leice, naciągnięcie migawki jednocześnie przesuwa film o jedną klatkę. Ale trzeba pamiętać o tym, że możliwość wykonywania wielokrotnej ekspozycji, jest zaletą w fotografii kreacyjnej, a efekty bywają wysoko oceniane! Obiektyw Beltici nie ma naniesionej skali głębi ostrości - to utrudnia stosowanie ostrości strefowej przy założonej przysłonie. Niektóre z aparatów Beltica, były wyposażone w tabelę głębi ostrości, na tylnej klapce. Ten nie ma nawet tego. Wiadomo, że im szerzej otworzymy obiektyw (np. f 2.9) i im bliżej podejdziemy do fotografowanego obiektu (Beltica z Meritarem pozwala zbliżyć się na 40 cm!) tym dokładniej musimy ustawiać ostrość, bo głębia ostrości staje się "cienka, jak papier" - pomiar odległości "krokami" lub "na oko", nie musi nam dać zadowalających rezultatów, więc raczej nie da, a ten aparacik, nie jest lustrzanką, ani nie ma wbudowanego dalmierza. Co do samego obiektywu E. Ludwig Meritar 2.9/50 - został pięknie wyczyszczony z wewnętrznego fungusa i przywrócony do świetnego stanu. Ale pamiętajmy, że to prosty tryplet, czyli nie jest demonem ostrości, za to, bywa dzisiaj ceniony, za charakterystyczny "wirujący" bokeh. Mam taki obiektyw z 1956 roku w wersji dla jednoobiektywowch lustrzanek Exakta i Exa i bardzo go lubię - lustrzanką można ławo wyostrzyć obraz na matówce w punkt, przy przysłonie f 2.9 i wyodrębnić główny motyw z tła, a w tle uzyskać ciekawe "rozmycie" i właśnie ów "wirujący" bokeh. Zdjęcia z tamtego mojego Meritara 2.9/50, można zobaczyć m. in. tam - zapraszam.

Spróbujmy więc, skupić się na efektach. Do pierwszego testu użyłem filmu Fomapan400, który nie cieszy się dobrą opinią u wszystkich, którzy na nim fotografowali, ale jest najtańszy z dostępnych w czułości 400 ISO. Jak się okazuje, forsowany do 1600 ISO, daje wyraźne, duże ziarno, które można uznać, za cechę pożądaną i odróżniającą fotografię analogową od cyfrowej. Lubię ziarno! Ale z powodów opisanych już wcześniej, znajdujemy również, wyraźne poruszenia aparatu i niedokładnie trafioną ostrość. Jest też jedna, niezamierzona, podwójna ekspozycja! Klimat, atmosfera, emocje? Oczywiście, są i to mi się podoba - mam nadzieję, że spodoba się również Wam. Dzięki właśnie owej skomplikowanej procedurze, aparacik słabo nadaje się do szybkich zdjęć reportażowych, ale to nie znaczy, że pozostanie na półce. Ciekawe efekty pracy obiektywu E. Ludwig Meritar 2.9/50, na pewno zasługują, na ich częste wykorzystywanie.

Podziękowania specjalne, dla Elizy Saroma-Stępniewskiej za donację aparatu do mojej mini kolekcji o raz dla Łukasza, za zdecydowane wkroczenie tam, gdzie kończą się moje kompetencje, czyli profesjonalne wyczyszczenie obiektywu i regulację migawki.

.

Serdecznie zapraszam, do odwiedzania moich innych miejsc w sieci.

.

Poniżej: moja Belca Beltica, kilka przykładowych zdjęć z pierwszego filmu i link do slideshow na kanale YouTube:










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Leica IIIa z 1939 roku - pierwsze wrażenia

Niedawno, w moje brudne łapy, trafiła kolejna "legenda" - aparat Leica IIIa z 1939 roku, wersja chrom, dostarczona z ciekawym, wysuwanym (składanym) obiektywem Leitz Wetzlar Summar 2/50 z 1935 roku o sześciolistkowej przysłonie, domykającej się do wartości f=12,5 . Aparat jest nieco zniszczony przez dotychczasowe użytkowanie, ale od razu wydawał się być sprawny. Migawka pracuje cicho i gładko, na wszystkich czasach, od 1 s do 1/1000 s . Moje obawy skupił obiektyw. Wydawał się nieco zamglony, ale nie przyjrzałem mu się dokładnie, tylko od razu do aparatu załadowałem film. Byłem bardzo niecierpliwy, chcąc zobaczyć pierwsze zdjęcia.  Aparat okazał się bardzo przyjemny w użyciu, co było dla mnie oczywistością. Sprawna Leica "musi" być przyjemna w użyciu. Może plamka dalmierza powinna być bardziej wyraźna, ale to sprzęt, który ma 86 lat. Sam chciałbym, w jego wieku, cieszyć się podobną sprawnością. Polubimy się. Na pewno! ...

Prezenty i nabytki

Muszę kolejny raz przyznać, że mam mnóstwo szczęścia do ludzi. Okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku, a również później, czas moich urodzin, przyniósł mi wiele radości i życzliwości, a przy tym, sporo ciekawych prezentów w dziedzinie starych aparatów i tradycyjnej fotografii. Na moich półkach pojawiły się nowe (a przecież stare) aparaty, wspaniały obiektyw i mechaniczny samowyzwalacz! Ale zacznijmy po kolei. Najpierw, od Brata, dostałem piękny, praktycznie nieużywany obiektyw Jupiter-11 4/135 w eksportowej wersji "silver" z mocowaniem M42 . Ma wygrawerowany na korpusie napis "Made in USSR" a etykietka na oryginalnym pudełku jest w języku niemieckim. Obiektyw ten, jest zasadniczo kopią obiektywu Sonnar 4/135 produkcji zakładów Carl Zeiss Jena - mam taki z 1957 roku z mocowaniem Exakta . Niektórzy mówią, że radziecka kopia jest lepsza, a jak jest naprawdę, spróbuję niedługo sprawdzić!  W tym samym czasie, sam sobie zrobiłem urodzinowy prezent i na znanym portalu s...

Zlot Pod Kleszczami Kraba 2025 i stare aparaty

Zlot Pod Kleszczami Kraba , dawny Zlot Łodzi Polinezyjskich Proa , jest niezłą okazją dla fotografa, więc jak co roku, wziąłem ze sobą moje "zabytki", zapas materiałów negatywowych i trochę akcesoriów. Do małego plecaka zmieściły się trzy aparaty. To był Rolleiflex Automat z 1938 roku, który właśnie wrócił z naprawy i CLA oraz moje dwie Leiki - Leica Standard z 1932 z radzieckim Jupiterem-12 2.8/35 i Leica IIIa z 1939 roku z Elmarem 3.5/50 z 1935 roku. Dla Rolleiflexa miałem kilka rolek Fomapana 400 , które miałem zamiar naświetlić na ISO100 , bo wielokrotnie słyszałem, że taka procedura daje znakomite rezultaty w tym o wiele mniejsze ziarno. Dla aparatów małoobrazkowych miałem kasety z filmem Fomapan 100 , które zamierzałem naświetlić i wywołać zgodnie z ich czułością nominalną. Dla Elmara z Leicą IIIa i Tessara 3,5/75 w Rolleiflexie , miałem po kilka różnych filtrów, ale w sumie użyłem wyłącznie filtrów żółtych numer 2 .  Ju...