Przejdź do głównej zawartości

Drzewo

Drzewo Życia, Drzewo Wiadomości Dobrego i Złego, Święty Dąb Słowian i wiele innych, "drzewnych" symboli ... W połowie lat 90. ubiegłego wieku ukończyłem Podyplomowe Studium Ochrony i Konserwacji Zabytkowych Założeń Ogrodowych przy SGGW. Mieliśmy tam m. in. wykłady dotyczące znaczenia i symboliki drzew, w tym również poszczególnych gatunków - w historii ogrodów, od starożytności do XX wieku, oraz w zabytkowym krajobrazie. Wykłady o ochronie i leczeniu drzew zabytkowych. Informacje o tym, że drzewa są najcenniejszymi obiektami przyrodniczymi w ogrodach, parkach i krajobrazie. Ale ja, dzisiaj, nie o tym chciałem, a o drzewach w mojej fotografii.
 

Wychodząc, na codzienny spacer z psem, często udaję się nad Jezioro Dziekanowskie. Tam znajduję typowy, ale niezwykle piękny krajobraz mazowieckich pól, znaczonych rosochatymi wierzbami. Rosochate wierzby (wierzby kruche i białe) rosną wzdłuż polnych dróg, ale również, na miedzach znaczą historyczne granice własności. Niektóre z tych wierzb, mogą mieć nawet sto i więcej lat. Mazowieckie wierzby były podziwiane przez pisarzy, artystów malarzy, ale i zapewne, przez Fryderyka Chopina, który już w dzieciństwie mógł je podziwiać z okien dworku w Żelazowej Woli, gdzie się urodził. Niektórzy mówią, że zawarł ich piękno w swojej muzyce. Być może ... W mojej okolicy, rosochate wierzby mogły być sadzone jeszcze rękami olęderskich osadników (mennonitów, religijnych uchodźców, przybyłych w XVIII wieku z Holandii) i niemieckich kolonistów (przybyłych, na podstawie przywilejów, nadanych im przez Króla Prus, po III Rozbiorze Polski) jak i przez polskich, mazowieckich chłopów. Dzisiaj, tylko niektóre z tych wierzb, są regularnie ogławiane i utrzymywane w dobrej kondycji. Wiele, w związku z utratą ich znaczenia gospodarczego, jest zaniedbanych, a ich konary nadmiernie rozrastają się. Pod ich ciężarem drzewa się rozłamują i w efekcie, umierają. Właśnie te rozdarte i powalone drzewa, w ich ostatnim stadium życia, lub wręcz te, które są już dzisiaj martwe i stały się pożywką dla życia nowego, są dla mnie najbardziej inspirujące. Najwięcej zdjęć w tym krajobrazie, zrobiłem wierzbom, które rozłamały się pod ciężarem swoich konarów, które upadły pod zębami bobrów, albo umarły stojąc. Wierzbom pustym w środku, bo wypróchniałym wewnątrz, tym jeszcze ciągle żyjącym, ale też już tym martwym. W ciągu ostatnich lat, znalazłem kilka, które fotografuję w różnych porach roku, jakby dokumentując proces ich upadku, powolnego umierania i odradzania się, nowego życia. Ich motywy,  wewnętrznie mnie poruszają i dlatego chcę zachować ich obrazy i przekazać je dalej, tym wszystkim, którzy zechcą oglądać moje fotografie. Wiele z tych starych wierzb, dzisiaj bezpowrotnie znika z krajobrazu. Przestały pełnić rolę granicznych znaków, umocnień grobli, oddzielających części dawnych polderów. Wbrew rozsądkowi, a zgodnie z krótkowzrocznym rachunkiem ekonomicznym, tereny dawnego, okresowo zalewanego polderu, są zabudowywane osiedlami mieszkaniowymi. Dolina Wisły, jest oddzielona, od głównego koryta rzeki przeciwpowodziowym wałem. Od ponad stu lat, nie było tu powodzi, która zalałaby całość  Łomiankowskiej Doliny Wisły i sięgnęłaby dalej, powyżej wiślanej skarpy. Podczas ostatniej powodzi w 2010 roku, tylko o krok było, od przerwania wału przeciwpowodziowego w okolicy Jeziora Dziekanowskiego, który od tego czasu, nie został poważnie wyremontowany, ani tym bardziej, zmodernizowany. Kwestia czasu ...

Niekiedy, nasze spacery prowadzą dalej, znad Jeziora Dziekanowskiego, które jest dawnym starorzeczem, odciętym od głównego nurtu korytem Wisły, przez przeciwpowodziowy wał, ku samej Wiśle. Tam napotykamy wspaniały krajobraz wiślanego łęgu, w którym dominują wielkie topole białe i czarne, niektóre z nich oznaczone, jako Pomniki Przyrody. Zauważyłem, że jak poprzednio, fotograficznie, najmocniej zajmują mnie drzewa powalone przez czas i okresowe powodzie. Tam w "wiślanej Amazonii", powalone drzewa natychmiast zostają zasiedlone przez inne organizmy. Ich pnie i gałęzie porasta mech i szybko stają się pokarmem dla łęgu, który tutaj od wieków żyje. Ponownie, fotografuję upadek i śmierć, oraz nowe życie lasu. Wybieram kadry, które wywierają najsilniejszy wpływ, na moją psychikę i wyobraźnię, próbuję te wrażenia przekazać w swojej fotografii.

Duża część naszych spacerów, prowadzi w drugą stronę, za ruchliwą, dwupasmową szosę S7, do pobliskiej Puszczy Kampinoskiej. Tam krajobraz jest zupełnie odmienny i bardzo zróżnicowany, bo zróżnicowane są również, występujące tam, naturalne środowiska. Piaszczyste wydmy porasta sosnowy bór z domieszką dębów szypułkowych i jarząbów. W niższych partiach spotykamy mokradła i bagna, pioniersko zasiedlane, głównie przez brzozy. Wiele z tych drzew, pod wpływem silnych wiatrów, lub podeszłego wieku, upada, obalając swym ciężarem sąsiednie. Powstają charakterystyczne wykroty. Odsłaniane są całe bryły korzeniowe. Obalone drzewa, zostają szybko ogołocone z kory, bo często upadają już jako martwe, najsłabsze. Leżąc porastają mchami, stają się siedliskiem, dla innych organizmów, rozkładają się i znikają. Fotografuję właśnie te wykroty, obalone pnie, ogołocone z kory gałęzie. W swoich kadrach, wykorzystuję skróty perspektywiczne i krótką głębię ostrości. Takie obrazy inspirują mnie szczególnie i tak chcę je zarejestrować, by następnie przekazać odbiorcom. Życie, upadek, umieranie, śmierć, nowe życie ... Niemetaforyczne, niesymboliczne, wręcz dosłowne, bo wzięte wprost z otaczającej mnie rzeczywistości - moje własne, fotograficzne przedstawienie odwiecznego tematu: Vanitas vanitatum et omnia vanitas ...

Ciekawe jest też to, że szczególnie fascynują mnie formy drzew w fazie bezlistnej, jesienią, zimą i wiosną. Ostatnią porą, która mnie silnie pociąga plastycznie, jest wybuch wiosny i kwitnienie drzew owocowych, jak i ich botanicznych i ozdobnych odmian. Później, dramatyczne formy konarów, zostają wypełnione miękkością i puszystością listowia. Te wypełnione miękkością formy, już o wiele mniej mnie fascynują plastycznie. Ale wtedy są symbolami pełni życia. W miarę możliwości, skupiam się np. na detalach, fakturze kory, albo jakichś innych szczegółach, oraz wykorzystuję drzewa, jako obramowanie widoku, gdzieś wgłąb krajobrazu - na Wisłę bądź jezioro, albo na dalekie, rozległe pole.

W najbliższym otoczeniu naszego miejsca zamieszkania, są niezagospodarowane działki, niekiedy spore pasy ziemi, na których wiele lat temu zaniechano działalności rolniczej i rozpoczęła się naturalna sukcesja. Tam również pojawiły się i rozrosły drzewa. Są to gatunki pionierskie, które jako pierwsze zasiedlają takie miejsca. Zwykle były to brzozy, ale ostatnio więcej jest czeremchy amerykańskiej, gatunku przywleczonego do Europy, i botanicznej odmiany śliwy. Oba gatunki drzew, rosną szybko i pięknie kwitną na wiosnę, później dają cień, schronienie i pożywienie licznym ptakom i innym zwierzętom ...

Rzadziej znajdziecie u mnie zdjęcia drzew z szerszej perspektywy, tak aby było widać cały ich pokrój, otoczenie i ulokowanie w krajobrazie, z dystansu, ale są również i takie.

(serdecznie zapraszam, by moje fotografie śledzić również tam: instagram.com/robhosailor/ )

Poniżej: zdjęcia drzew wykonane różnymi aparatami, różnymi obiektywami z użyciem filtrów i bez, na różnych materiałach światłoczułych - ilustracje do artykułu.




  

 

 

Komentarze

  1. Wiesz, od dawna mam swoje drzewo, uschnięte, nie zmianiejące formy, kiedy pozostałe wokół stroiły się stosownie do pory roku. Wyrosło na skraju pionowej skarpy, gdzie - jako nastolatek - przychodziłem z nim "gadać o życiu". Czasem drzewo bywa nalepszym słuchaczem. Uwiecznione na wielu zdjęciach z młodości... zastanawiam się czy w rzeczywistości jeszcze jest tam, gdzie ciągle trwa w mojej pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niezmienność martwych drzew, jest tylko pozorna. One są zagospodarowywane przez różne organizmy, które żywią się ich drewnem, więc z biegiem czasu proces rozkładu postępuje. Mam nadzieję, że Twoje drzewo, wciąż tam jednak jest!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy Smena 8, to "s**t camera"?

Na fejsbukowych forach i grupach, poświęconych fotografii analogowej, spotykam częste opinie, że radzieckie aparaty fotograficzne, Lubitel , Zenit , a w szczególności Smena , są nic nie wartym złomem i nie należy w ogóle brać ich pod uwagę w wyborze sprzętu do fotografii na filmie. Czy to prawda? Co ja o tym sądzę? Przede wszystkim, najpierw, zastanawiając się nad tym, czy w ogóle zająć się fotografią na filmie, powinniśmy wiedzieć, czego szukamy w tej dziedzinie. Mój wybór jest prosty: nie zamierzam robić zdjęć najlepszych na świecie, nie zamierzam równać się z fotograficznymi sławami, chcę robić swoje zdjęcia, po swojemu , chcę bawić się fotografią, podobnie, jak bawiłem się w czasach mojego dzieciństwa i młodości, próbując, najlepiej jak potrafię, przekazać emocje i treści, które ważne są, dla mnie, dzisiaj . Radzieckie aparaty fotograficzne, były nieodłączną częścią tamtej rzeczywistości. Dla niektórych z nas, w biednych czasach Żelaznej Kurtyny, radziecki aparat Zenit , był szcz

Rolleiflex!!! Czyli: My TLR Story #10

Kultowy aparat w moich rękach! Moim marzeniem, było móc robić zdjęcia tym aparatem, albo którymś modelem z tej wytwórni. Zawsze aparaty Rolleiflex i Rolleicord , były poza moim zasięgiem. Kilka tygodni temu, pojawiła się możliwość długoterminowego wypożyczenia przedwojennego Rolleiflexa . To Rolleiflex Automat 6x6 - Model RF 111A z obiektywem Carl Zeiss Jena Tessar 3.5/75 ( Rolleiflex Automat Model 2 i tutaj ) z 1938 roku!  Aparat, pomimo słusznego wieku, jest w pięknym stanie i w stu procentach sprawny! Ma również piękny, skórzany futerał. Praca Rolleiflexem , jest bardzo przyjemna - matówkowy wizjer z prowadnicami, jest jasny, chociaż lupa mogłaby być większa, w powojennych modelach to poprawiono, ale ustawianie ostrości bardziej zależy od wzroku fotografa i każda osoba używająca okularów , jak ja, może mieć z tym kłopot.  Ustawianie czasów otwarcia migawki i przysłony realizowane jest dwoma pokrętłami po bokach obiektywów, a wartości ustawionych parametrów widać w okienku od

Forsowanie Fomapan 400@3200

Niedawno, na pewnej fejsbukowej grupie ujawniłem, że zamierzam naświetlić film negatywowy Fomapan 400 , jako czulszy o trzy działki, czyli na ISO 3200 a następnie, wywołać go forsownie do ISO 3200 w wywoływaczu typu Fomadon R09 . Zaraz podniosły się głosy, że: Po pierwsze, Fomapan 400 , nie nadaje się do forsowania. Ciekawe, dlaczego? Odpowiedzi brak! Po drugie, że efekty będą fatalne, że zadymienie, że ziarno, ale brak odnośników do przykładów... Nikt nie podał przykładów owego fatalnego efektu, za to jeden z kolegów, przysłał mi prywatnie link do swojego folderu z tak naświetlonymi i wywołanymi zdjęciami - zastrzegając, że ziarno duże i że nie bardzo podoba mu się rezultat. Mnie jego zdjęcia się bardzo spodobały, więc postanowiłem powtórzyć jego procedurę. Jako uwagę główną, trzeba podać, że puryści uważają wywołanie forsowne za błąd! Według zasad rzemiosła, bo nie sztuki (!!!), negatyw należy naświetlić nominalnie, lub lekko (o pół działki?) prześwietlić i wywołać zgodnie z zalec