Właśnie niedawno, jeden z moich ulubionych youtuberów, Ari Jaaksi opublikował wideo, w którym opowiada o tym, jak pewne niedoskonałości wzbogacają obraz fotograficzny. Krótko mówiąc, doskonałość bywa nudna, a pewne wady, szumy, zawirowania i niedoskonałości, wzbogacają wyraz obrazu. Tam, u Ariego, chodziło o flary spowodowane kierowaniem obiektywu w kierunku słońca. Ale tych niedoskonałości, które wzbogacają obraz w fotografii na filmie, może być więcej. One mogą zarówno, wzbogacać obraz o charakter i wyraz tworzony przez niepowlekaną optykę starego typu, jak i same cechy materiałów światłoczułych a także, spowodowane niedomaganiami starych aparatów.
Bardzo lubię flary i bardzo często kieruję obiektyw aparatu w kierunku słońca, co może być uznane za błąd.
Ale również lubię ziarno, spowodowane użyciem światłoczułego materiału negatywowego b&w, tworzonego według dawnych receptur i wywołaniem ich np. w wywoływaczu typu R09.
Lubię niektóre efekty spowodowane nieszczelnością starych aparatów.
Lubię miękkość, oraz względną ostrość rysunku niektórych obiektywów.
Lubię winietowanie.
Lubię też, niektóre ewidentne błędy i wady, jak poruszenia obrazu, czy nawet plamy i rysy...
Dość powiedzieć, że niektórzy fotografowie, w odwrocie od perfekcjonizmu fotografii cyfrowej, celowo i świadomie wprowadzają te, charakterystyczne dla dawnej fotografii, niedoskonałości do swoich obrazów. Np. świadome rozmycia obrazu, charakteryzują twórczość Olgi Karlovać, chociaż to "tylko" fotografia cyfrowa ...
Problemem jest, które niedoskonałości i ile, możemy zaakceptować w obrazie fotograficznym. Na pewno, nie wszystkie i nie zawsze ... Gdzie można postawić granicę? To jest dobre, to jeszcze akceptowalne, ale tutaj ich już za wiele, albo te już są niedobre?
W sztuce, trudno dawać jednoznaczne recepty i odpowiedzi. Każdy artysta, samodzielnie podejmuje takie decyzje i każde jego dzieło jest oceniane indywidualnie. Można jednak powiedzieć, że nadmiar niedoskonałości, jak i sama perfekcja mogą szkodzić, a przynajmniej, nie pomagać artystycznemu wyrazowi obrazu fotograficznego.
Również niedawno, na jednej z fotograficznych, fejsbukowych grup, pewien znany i znakomity fotograf, zamieścił kilka wpisów - cykl "porad początkującym fotografom analogowym". Nie będę tu polemizował z jego wpisami. Zgadzam się z wieloma zawartymi w nich tezami, jednak nie ze wszystkimi. W swoich "poradach", jak zrozumiałem, skupił się na warsztacie fotograficznym i dążeniu do doskonałości technicznej.
Nie mam zamiaru dawać nikomu własnych porad, ale spróbuję opisać moje własne przemyślenia i mój sposób obcowania z fotografią starymi aparatami, a kto zechce, ten będzie mógł z nich skorzystać. Staram się, nie dawać, nikomu rad, zanim zostanę o nie poproszony. Ten blog, jest moim bardzo subiektywnym miejscem, a z tym, co tutaj wypisuję, nikt nie musi się zgadzać, ani tego akceptować.
Dzisiaj, doskonałość warsztatowa i perfekcja optyczna, są łatwo osiągalne w fotografii cyfrowej i z wykorzystaniem nowoczesnej optyki. Sięgając po stuletnie, lub nieco młodsze, aparaty fotograficzne, nie robię tego w poszukiwaniu doskonałości, chociaż one w swojej epoce były doskonałymi, na swój czas i swoją miarę. Wręcz przeciwnie! Staram się przywoływać to, czego fotografia cyfrowa i obróbka w programach graficznych łatwo i samoistnie nie daje, czym odróżnia się od fotografii tradycyjnej. To właśnie unikalne efekty i skutki niedoskonałości i wad, dawnych aparatów, dawnych obiektywów, błędów chemicznego procesu i nieprawidłowego przechowywania światłoczułych materiałów, negatywów i papierowych powiększeń. Tego wszystkiego, co oczywiście można imitować w programach graficznych, ale będzie jedynie imitacją prawdy starej fotografii. Tu mam te efekty pod ręką, niejako za darmo i niechcący, jako wartość dodaną i one, wraz z doborem tematu i kompozycją, budują stylistykę moich obrazów. Oczywiście, wraz z rozwojem fotografii, inżynierowie od konstrukcji kamer, obiektywów, chemii fotograficznej itp. itd., dążyli do tego, by stworzyć i udostępnić nam, coraz to bardziej doskonałe narzędzia pozwalające, na uzyskiwanie perfekcyjnych rezultatów. Również dążenie fotografów, do jak największej precyzji i doskonałości, było i jest, naturalną konsekwencją rozwoju technicznego sprzętu i materiałów. Ale fotografia, nie jest samą techniką! Dla wielu, jest środkiem wyrazu. Każdy ma prawo znaleźć swój własny sposób użycia fotografii i wykorzystywania jej możliwości, dla wyrażenia swojego, własnego sposobu przeżywania świata. Techniczna biegłość, precyzja i doskonałość, są ważne, jednak dzisiaj, nie po nie sięgam, biorąc do ręki aparat o wiele lat starszy ode mnie i ładując do niego światłoczuły materiał będący kopią tych z jego epoki, następnie wywołując go w chemii wg jednej z najstarszych receptur. Czego oczekuję?
Moim zadaniem, jest skupiać się na wrażliwej i wnikliwej obserwacji rzeczywistości, zastanawiać się, co i dlaczego chcę fotografować, starając się przewidywać efekty końcowe i pracować, nad coraz lepszym efektem... No i eksperymentować z kamerami, materiałami i procesem, ale też z kompozycją obrazu, doborem tematów, w miarę skromnych, emeryckich możliwości, przechodząc płynnie pomiędzy nimi, poszukiwać własnej, indywidualnej drogi i sposobów przekazu mojej własnej wrażliwości. Mam prawo popełniać błędy, mam prawo do używania śmieciowych i ruskich kamer, zabrudzonych obiektywów, niedoskonałych i tanich materiałów. Najlepszy i najdroższy aparat na świecie, zrobi tylko tak dobre zdjęcia, jakie ja sam będę potrafił nim zrobić! A bezduszna precyzja i doskonałość techniczna, zamiast siły wyrazu, zabija sztukę w fotografii, zamieniając ją w perfekcyjne, ale wewnętrznie puste widoczki.
Najważniejsze, dla mnie, jest, po co i dlaczego to robię: utrwalam, na materiale światłoczułym okruchy rzeczywistości, wybierając to, co mnie porusza lub fascynuje - formą lub tajemnicą, tym co pozornie niewidoczne, a co wisi, jest obecne i co dostrzegam podskórnie w przestrzeni. Patrząc przez obiektyw aparatu, dokonuję kolejnej selekcji - przetwarzam swój ogląd świata w obraz fotograficzny. Specyfika użytego narzędzia dodaje: nieostrości, flary, przecieki światła, wydatne ziarno ... Zwykle akceptuję właśnie takie obrazy. Wiem, że one, nie są akceptowalne przez wszystkich! Znam, zarówno swoją, jak i tych obrazów miarę. Nie poszukuję, ani komercyjnego, ani artystycznego, ani nawet towarzyskiego sukcesu. Moje zdjęcia zaakceptują ci z podobną do mojej wrażliwością. Nikomu niczego nie narzucam, czasami tylko proponuję - to moje życie i moje fotografie ...
*
Poniżej:
1. 1937
Voigtlander Bessa folding camera + Voigtar 6.3/105 anastigmat lens +
DIY 6X4.5 mask + Fomapan 400 b&w rollfilm 120 type selfdeveloped in
Fomadon R09 1:100/1h "semi stand"
2. 3. 4. 5. i 6. 1932 Leica
Standard (Modell E) + 1955 Soviet Industar-22 3.5/50 lens + yellow
filter + Fomapan 400 b&w 35 mm film 135 type selfdeveloped in
Fomadon R09 1:100/1h "semi stand"
Komentarze
Prześlij komentarz