Przejdź do głównej zawartości

Cykle

Wielu artystów, również wielu fotografów, tworzy cykle swoich prac i to wydaje się być naturalną formą ich działalności artystycznej.

Wdaje się to być naturalne i mądre - jednoczesne skupienie, na konkretnym temacie, studiowanie go, poszukiwanie nowych środków wyrazu, dla ukazania z kolejnej strony, tego samego tematu, lub odkrywanie jego nowych znaczeń, wcześniej nie zauważonych. Artyści świadomie zakładają i tworzą cykle i później te cykle prezentują swoim odbiorcom. Niektóre cykle są krótkie, efemeryczne. Inne powstają i ciągną się latami. Nie zakładam świadomie, że będę pracował cyklami, że będę tworzył cykle moich prac. Nie mam takiej chęci, ani ambicji, nie zależy mi na tym, ale widzę, że już takie cykle można wyróżnić. No i podkreślam, że mówię wyłącznie o zdjęciach, wykonanych starymi aparatami z mojej mini kolekcji, na tradycyjnych materiałach światłoczułych.

Moje zdjęcia, chociaż każde z nich, jest niewątpliwie skutkiem świadomego działania, powstają spontanicznie, jako przejawy fascynacji tym, co właśnie znajduję w swoim, najbliższym otoczeniu. Od ponad dwudziestu lat, mieszkam w podwarszawskiej wsi, która przez ten czas, stała się przedmieściem i zapleczem sypialnym stolicy. Od dziesięciu lat, jestem ograniczony w możliwościach podróżowania. Od dziesięciu lat, z powodów zdrowotnych byłem rencistą, a od stycznia tego roku, jestem już emerytem. Przy tej okazji, nie muszę niczego robić specjalnie, by podnosić wartość artystyczną moich zdjęć, np. przez świadome kreowanie scen i tworzenie nowych znaczeń. Nie muszę się ścigać z nikim, ani z niczym - nawet z algorytmami Instagrama. Ograniczam się do zatrzymywania w kadrze widoków miejsc i osób, które mnie zafascynują, zauroczą, zainteresują, ucieszą, wstrząsną, zniesmaczą ... I zobaczę je przez wizjer mojego aparatu. Skutkiem tych ograniczeń, zewnętrznych i wewnętrznych, zdecydowana większość moich zdjęć, powstaje w najbliższej okolicy mojego miejsca zamieszkania. Mniejsza część, powstaje podczas częstych wyjazdów, do miejsca mojego urodzenia, spędzonego dzieciństwa i wczesnej młodości - Śródmieścia Południowego w Warszawie, gdzie odwiedzam moją Matkę, która wciąż tam mieszka. Najmniej z moich zdjęć, powstaje, na wakacyjnych wyjazdach, ale są też i takie.

Jakie więc cykle, mógłbym zaprezentować szerokiej publiczności, gdybym miał właśnie przygotować wystawę swoich zdjęć?

  • Jezioro Dziekanowskie i jego okolice
  • Puszcza Kampinoska
  • Krajobraz podmiejski
  • Śródmieście Warszawy
  • Autoportrety w lustrze

Teraz, oczywiście, każdemu z powyższych cyklów, musiałbym nadać, jakiś mądry i bardzo artystyczny tytuł, bo przecież nie da się wypromować sztuki, bez dodatkowej gry pozorów.

Ale moja rzeczywistość jest prosta: wszystko jest takie, jakie jest! Moje zdjęcia są moim widzeniem świata. Zrobiłem je w chwili, kiedy powstał u mnie impuls, by je właśnie zrobić. Na takie obiekty zwróciłem uwagę, tak skomponowałem moje kadry i takie tego są dzisiaj efekty. Zdjęcia zrobiłem wtedy, a wtedy, mając przy sobie taki, a nie inny, aparat z takim, a nie innym, filmem wewnątrz.

Sam podział, na cykle, jest wtórny, bowiem, na jednym filmie małoobrazkowym Fomapan 200 z mojej Leici Standard z 1932 z radzieckim obiektywem Industar-22 3.5/50, znajduję zdjęcia do wszystkich tych cyklów. Trzydzieści i kilka razy, podniosłem aparat do oka w zupełnie różnych, ale jednak rutynowych, okolicznościach i wykonałem zdjęcie. Często były to spacery z naszym psem, czasami wyjścia, po zakupy, dla Matki. Nigdy, nie były to intencjonalne photowalks - wyjścia wyłącznie w celu zrobienia konkretnych zdjęć. Amatorszczyzna???

Będąc wykształconym, profesjonalnym artystą, powinienem starać się, by wszystkie moje zdjęcia, były wynikiem świadomego, twórczego działania. Świadomego, zarówno pod względem celów, zastosowanych środków, przyjętych i narzuconych ograniczeń i uzyskanych rezultatów. Ale, dokładnie tak właśnie jest! Ograniczenie do jednego aparatu, obiektywu i rodzaju materiału światłoczułego, jest jak najbardziej decyzją świadomą i moim świadomym wyborem. Wykonywanie zdjęć, pod wpływem impulsu, oczywiście, jest w pewnym stopniu instynktowne, bo wynikające z emocji, ale nastawienia parametrów i kompozycja kadru, są jak najbardziej świadome. Wtórny podział, na cykle, również jest świadomy, bo wynika z analizy uzyskanego materiału. Miejsca w których wykonuję swoje zdjęcia, to miejsca w których żyję i do tych miejsc się ograniczam. To jest, jak już pisałem, ograniczenie zewnętrzne. Po prostu, do tego skłoniły mnie okoliczności. Ale świadomie, właśnie tutaj wykonuję swoje zdjęcia, dokumentując co widzę, a jednocześnie, pośrednio dokumentuję swój czas, swoje własne życie ...

( instagram.com/robhosailor/ )

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy Smena 8, to "s**t camera"?

Na fejsbukowych forach i grupach, poświęconych fotografii analogowej, spotykam częste opinie, że radzieckie aparaty fotograficzne, Lubitel , Zenit , a w szczególności Smena , są nic nie wartym złomem i nie należy w ogóle brać ich pod uwagę w wyborze sprzętu do fotografii na filmie. Czy to prawda? Co ja o tym sądzę? Przede wszystkim, najpierw, zastanawiając się nad tym, czy w ogóle zająć się fotografią na filmie, powinniśmy wiedzieć, czego szukamy w tej dziedzinie. Mój wybór jest prosty: nie zamierzam robić zdjęć najlepszych na świecie, nie zamierzam równać się z fotograficznymi sławami, chcę robić swoje zdjęcia, po swojemu , chcę bawić się fotografią, podobnie, jak bawiłem się w czasach mojego dzieciństwa i młodości, próbując, najlepiej jak potrafię, przekazać emocje i treści, które ważne są, dla mnie, dzisiaj . Radzieckie aparaty fotograficzne, były nieodłączną częścią tamtej rzeczywistości. Dla niektórych z nas, w biednych czasach Żelaznej Kurtyny, radziecki aparat Zenit , był szcz

Rolleiflex!!! Czyli: My TLR Story #10

Kultowy aparat w moich rękach! Moim marzeniem, było móc robić zdjęcia tym aparatem, albo którymś modelem z tej wytwórni. Zawsze aparaty Rolleiflex i Rolleicord , były poza moim zasięgiem. Kilka tygodni temu, pojawiła się możliwość długoterminowego wypożyczenia przedwojennego Rolleiflexa . To Rolleiflex Automat 6x6 - Model RF 111A z obiektywem Carl Zeiss Jena Tessar 3.5/75 ( Rolleiflex Automat Model 2 i tutaj ) z 1938 roku!  Aparat, pomimo słusznego wieku, jest w pięknym stanie i w stu procentach sprawny! Ma również piękny, skórzany futerał. Praca Rolleiflexem , jest bardzo przyjemna - matówkowy wizjer z prowadnicami, jest jasny, chociaż lupa mogłaby być większa, w powojennych modelach to poprawiono, ale ustawianie ostrości bardziej zależy od wzroku fotografa i każda osoba używająca okularów , jak ja, może mieć z tym kłopot.  Ustawianie czasów otwarcia migawki i przysłony realizowane jest dwoma pokrętłami po bokach obiektywów, a wartości ustawionych parametrów widać w okienku od

Forsowanie Fomapan 400@3200

Niedawno, na pewnej fejsbukowej grupie ujawniłem, że zamierzam naświetlić film negatywowy Fomapan 400 , jako czulszy o trzy działki, czyli na ISO 3200 a następnie, wywołać go forsownie do ISO 3200 w wywoływaczu typu Fomadon R09 . Zaraz podniosły się głosy, że: Po pierwsze, Fomapan 400 , nie nadaje się do forsowania. Ciekawe, dlaczego? Odpowiedzi brak! Po drugie, że efekty będą fatalne, że zadymienie, że ziarno, ale brak odnośników do przykładów... Nikt nie podał przykładów owego fatalnego efektu, za to jeden z kolegów, przysłał mi prywatnie link do swojego folderu z tak naświetlonymi i wywołanymi zdjęciami - zastrzegając, że ziarno duże i że nie bardzo podoba mu się rezultat. Mnie jego zdjęcia się bardzo spodobały, więc postanowiłem powtórzyć jego procedurę. Jako uwagę główną, trzeba podać, że puryści uważają wywołanie forsowne za błąd! Według zasad rzemiosła, bo nie sztuki (!!!), negatyw należy naświetlić nominalnie, lub lekko (o pół działki?) prześwietlić i wywołać zgodnie z zalec